Znacie to powiedzenie, że jak dziecko zbyt długo siedzi cicho i spokojnie się sobą zajmuje, to może to zwiastować tylko kłopoty? Ale czasem ta chwila spokoju jest tak potrzebna, że nawet późniejszy armagedon jest rodzicowi niestraszny i tak naprawdę wszystko można przeżyć.
Praca w domu to praca marzeń - mówią. Dziecka doglądniesz, zakupy zrobisz, obiad ugotujesz. No fajnie masz, nie?
No, szczerze mówiąc nie narzekam. Wszystko się zgadza. Tylko weź tu pracuj jak przy prawej nodze jojczy pies, przy lewej dzieciak układa skomplikowaną budowlę z klocków lego, na kuchence właśnie przypala się gulasz, a eklerka leży na talerzyku i zalotnie do ciebie mruga:
- No zjedz mnie, no. Skuś się. Odrobina nie zaszkodzi... I choć wiesz, że nie możesz to i tak jęzor do dupy ci ucieka i pracować nie możesz, bo wszystko przeszkadza.
A od rana szaleństwo. Zleceniodawca wydzwania co pięć minut, bo tekst był asap, a asap skończył się pół godziny temu, poza tym ten wcześniejszy tekst miał literówkę, a copywriterowi nie przystoi robić błędów. więc liczysz już tych kilka złotówek mniej, bo pieprzony "P" na klawiaturze nie wbija się odpowiednio i zamiast "podrywać" napisałaś "odrywać" i zdanie straciło sens, a portfel orzełki.
Żesz cholera!
Nic się jakoś czasem nie składa i choćbyś chciał rzucić wszystko w diabły to i tak prędzej czy później pójdziesz po rozum do głowy i skończysz to coś zaczął. Potrzebujesz jedynie pięciu minut na ogarnięcie tego całego pracowniczego pierdolnika i wszystko wróci do normy. pięć cudownych minut ciszy i na dziś koniec. You wish! W ciągu pięciu minut może się zdarzyć absolutnie wszystko. Trzy razy zadzwonić telefon, cztery razy odezwać się sygnał nadejścia maila i paść może małe skromne pytanie, na które nie zwracasz uwagi, bo to błahostka:
- Mamo, a ile jajek potrzeba do naleśników?
Więc jak już cisza jednak zapanuje, skończysz pracę i z ulgą wyślesz ostatni tekst, to wleziesz do kuchni i zobaczysz to:
Komentarze
Prześlij komentarz