Popołudniowe wizyty u sąsiadki kończą się opowieściami, które powodują krzepnięcie krwi w żyłach i gęsią skórę nawet pod paznokciami, a to wszystko sowicie skropione solidną porcją wina oraz buzującymi pod kopułą mackami wyobraźni, które nie chcą za bardzo słuchać racjonalnych rad i podsuwają oczom obrazy godne "Egzorcysty" czy innego "Lśnienia". Zaczęło się niewinnie, od popołudniowej herbaty i kilku herbatników. Nigdy nie spodziewałabym się, że przez tę wizytę w nocy będę cierpieć katusze, spać przy włączonym świetle i wzywać wszystkich aniołów na pomoc oraz wysyłać duchy do stu diabłów... Dziesięć lat temu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Mały dom do remontu ze skrzypiącą podłogą, odpadającą tu i ówdzie sosnową boazerią potraktowaną grubą warstwą lakieru, kilkoma myszami i kotem, który zaanektował strych, w nosie mając wspomniane gryzonie. Sądziłam, że oprócz nas oraz psa, dom całkowicie wolny jest od wszelkiej bytności stworzeń trzecich i żyj...