Przejdź do głównej zawartości

MAŁA BALETNICA - WIKTOR MROK

Są książki, które po przeczytaniu znikają z pamięci czytelnika szybciej niż zapłacony rachunek za gaz, ale są też takie, które ryją w mózgownicy niczym kret w ziemi i nie chcą odpuścić. Tak właśnie stało się z powieścią Wiktora Mroka pt. "Mała baletnica", ale po kolei.


Kilka lat temu obejrzałam film "Spotlight" w reżyserii Toma McCarthy'ego, który wstrząsnął mną tak mocno, że dochodziłam do siebie dwa dni. Doskonały dramat kryminalny o historii śledztwa amerykańskich dziennikarzy. Grupa "Spotlight" szła tropem ludzi tuszujących przypadki molestowania seksualnego przez księży. I jak wiadomo, ludzie ci dotarli do wielu osób w przeszłości molestowanych, ale ukrywających problem przez wiele lat. 

W powieści Wiktora Mroka mamy do czynienia ze śledztwem prowadzonym przez rosyjską policję. Ekipa śledczych, pod dowództwem Alony Nikisziny tropi zwyrodnialców handlujących dziecięcą pornografią. Wszystko zaczyna się od odnalezienia ciała kobiety - Anastazji, która była jednocześnie ofiarą i oprawczynią. W willi, w której znaleziono zwłoki Nastii, odkryto również tajemniczy pokój w piwnicach, a tam niespełna czternastoletnią dziewczynkę w pozycji niemalże wyjętej z kart powieści "50 twarzy Grey'a". 

Nerwy napięte są więc od samego początku i ani na chwilę się nie rozluźniają. 
Powieść skonstruowana jest tak, że śledzimy postępy śledztwa z dnia na dzień, z godziny na godzinę,  z każdym nowym dowodem czy poszlaką, zbliżając się do znalezienia winnych. I jak już pojawia się konkretne nazwisko, kiedy dowody jasno wskazują na winę podejrzanego, nagle pojawia się tajemniczy człowiek, który likwiduje delikwenta, pozostawiając policji jedynie ciało do przeprowadzenia sekcji zwłok.

Z biegiem śledztwa okazuje się, że sprawa nie dotyczy tylko Rosji, ale całego świata. Niemalże w każdym państwie znajduje się grupa ludzi, która płaci za dostęp do pornografii dziecięcej, tym samym napełniając kieszenie grupy przestępczej, która wiedziona żądzą pieniądza rozpowszechnia w sieci zdjęcia i filmy. Tu nie ma miejsca na empatię, współczucie, wyrzuty sumienia - tu jest przerażający i potworny biznes. 

Powieść napisana została na podstawie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu. Siatka przestępcza została zlikwidowana, firmy pozamykane, a serwery wyzerowane (choć prawdopodobnie nie wszystkie). Odkryto powiązania ze środowiskiem biznesowym, politycznym, a także z byłymi "Gebesznikami" czyli agentami KGB.  Ponad półtora tysiąca wykorzystanych dzieci. Dziewcząt od trzech do czternastu lat.  Skandal, o którym mówili wszyscy. Ale czy zakończenie  tej historii kogokolwiek usatysfakcjonowało? O tym musicie przekonać się sami.
A ja serdecznie polecam!


wydanictwo                                                                                    Initium
data wydania                 
ISBN
9788362577705
liczba stron
672
język
polski

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn