Przejdź do głównej zawartości

Zdradzieckie serce - Mary E. Pearson

Po "Fałszywym pocałunku" Mary E. Pearson miałam takiego kaca książkowego, że przez kilka dni nie mogłam tknąć żadnej książki. Wciąż wracałam do bohaterów i byłam bardzo ciekawa jak potoczą się losy księżniczki z rodu Morrighan i czy mężczyzna, którego wybrała rzeczywiście jest jej przeznaczony. Na kontynuację lektury musiałam czekać kilka miesięcy, a oczekiwaniu towarzyszyła pewna trwoga. Otóż, bałam się, że drugi tom nie sprosta moim oczekiwaniom, będzie ciągnął się niemożebnie po to tylko, żeby przygotować mnie na ostatnią część trylogii. Jak bardzo się myliłam!
Zapraszam dziś do Królestwa Vendy.




Losy księżniczki poznajemy podczas przygotowań do ślubu z młodym księciem. Do uroczystości nie dochodzi jednak, ponieważ dziewczyna buntuje się przeciwko woli rodziców. Jest pierwszą córką pary królewskiej, księżniczką rodu Morrighan, wobec której, zgodnie z tradycją oczekuje się posłuszeństwa oraz zawarcia politycznego małżeństwa. Arabella nie należy jednak do przykładnych księżniczek. Woli, kiedy zwraca się do niej per Lio, jest ambitna, ma niezwykłą łatwość do nauki języków starożytnych i potrafi doskonale władać sztyletem, z którym rzadko się rozstaje. Buta i krnąbrność księżniczki znana jest na całym dworze i to właśnie dzięki tym cechom, Lia podejmuje ostateczną decyzję, sprzeciwia się aranżowanemu małżeństwu i wraz z przyjaciółką ucieka na wieś, niszcząc tym samym sojusz zawarty między dwoma zwaśnionymi rodami. Dziewczętom udaje się sprytnie zatrzeć za sobą ślady i dotrzeć do nadmorskiej, rybackiej wsi, gdzie podejmują pracę w gospodzie. 
Lia cieszy się, że udało jej się zmylić rycerzy króla, nie zdaje sobie jednak sprawy, że jej tropem podąża zabójca oraz odtrącony (zaciekawiony) książę, z którym miała zawrzeć związek małżeński.
Po wielu perypetiach, o których możecie przeczytać TUTAJ, historia kończy się u wrót zapomnianego Królestwa Vendy, którym włada bezwzględny Komisar. Księżniczka nie jest jednak sama. Z odsieczą przybył jej w ostatniej chwili jej ukochany, książę Rafe.

Drugi tom traktuje o pobycie księżniczki w królestwie Vendy. Dziewczyna jest tam przetrzymywana, traktowana jako maskotka Komisara. Po czasie okazuje się, że dar, który zwykle otrzymywał ktoś wywodzący się z jej kraju -  zaczyna się u niej objawiać. Wraz z nim do dziewczyny dociera jak bardzo tęskni za własnym krajem i jak duży błąd popełniła uciekając sprzed ołtarza. Książę Rafe ukrywa swą tożsamość udając królewskiego posłańca, usiłuje wydostać dziewczynę ze szponów Komisara, niedoszły zabójca zakochuje się w Lii i ratuje jej życie. Sama księżniczka przeżywa kryzys tożsamości, każe mówić na siebie Jezelia, ma wizje i mimo marzeń o powrocie do domu, z zaskoczeniem odkrywa, że jednak zaczyna jej zależeć na mieszkańcach Vendy, a z niektórymi nawet się zaprzyjaźnia.. 

Bohaterowie tej powieści są różni. Jezelia vel Lia może irytować, ale przyglądając się jej bardziej szczegółowo można rzec, że ma do tego prawo. Jest nastolatką, nie ukończyła jeszcze osiemnastu lat i jej wahania nastrojów są tak nieprzewidywalne, że nie wiemy jak zachowa się w danej scenie. I o ile jej można wybaczyć takie zachowanie, o tyle Rafe' owi już nie. Jest niemalże bezbarwną postacią. Bez żadnych charakterystycznych cech krewkiego rycerza. Mdły, nijaki - bez ambicji. Wydaje mi się, że autorka chciała czytelnika zniechęcić do tej postaci, żeby płynnie przejść do innego bohatera. Kaden - bo o nim mowa - zyskuje. I to bardzo. Wielu rzeczy dowiadujemy się podczas lektury i wiele z jego przewinień jesteśmy w stanie mu wybaczyć. Kaden dorośleje, zaczyna w nim kiełkować bunt przeciwko Komisarowi, a miłość do Lii popycha go do działania. Jest się w stanie poświęcić dla miłości, ale też wie, że Rafe nie jest jej przeznaczony, Lia będzie kiedyś królową, ale jej mężem z pewnością nie będzie ten książę.

To drugi tom Kroniki ocalałych autorstwa Mary E. Pearson - fantasy, które śmiało można wkomponować na półkę z literaturą New Adult. Powieść o zdradzie, wojnie między rodami z trudnym wątkiem miłosnym w tle. Wprawdzie jest to bardzo schematyczna i łatwa do przewidzenia historia, ale napisana jest na tyle ciekawie, że łatwo może stać się bestsellerem. Czytelnicy lubią tego rodzaju historie i z wielką ciekawością oczekują kolejnych tomów. W przypadku tej sagi mamy do czynienia z trylogią. 

Osobiście jestem zwolenniczką  tego rodzaju literatury, czytam jej bardzo dużo i często do niej wracam. Najsłabszą częścią Kroniki Ocalałych jest to, że na trzecią część trzeba czekać. I to nie wiadomo jak długo. Mam nadzieję, że tylko kilka miesięcy.

Mam nadzieję, że trzeci tom będzie równie dobry jak poprzednie.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn