Przejdź do głównej zawartości

Zranione uczucia – K. A. Figaro

Czasem jest tak, że mimo, iż zarzekałam się, że nie sięgnę po drugi tom danej powieści, bo pierwsza mnie rozczarowała, to jakaś masochistyczna moc pcha mnie w jej otwartą okładkę i znów wiedzie na pokuszenie. Przeczytałam Zranione uczucia, przemyślałam i oto co mam do powiedzenia. 




Osoby, które czytały tom pierwszy, doskonale znają układ łączący głównych bohaterów – Łucję i Dymitra. Ta dwójka, w poprzedniej części powodowała tak sprzeczne emocje, że momentami miałam wrażenie jakbym czytała o nastolatkach, które starają się jak mogą by napytać sobie biedy. Jako bohaterowie byli próżni, małostkowi i wyjątkowo niedojrzali, dawali okropny przykład młodym osobom, które się w tej historii zaczytywały, ale też, równocześnie, w wielu przypadkach byli stawiani za wzór. Wzór kochanków współczesnych, niedoskonałych, kierujących się pożądaniem, a nie uczuciami. To byłaby gratka dla psychologów lub świetny temat pracy magisterskiej, ale ja nie o tym. Miałam pisać o książce.

Otóż, w drugim tomie wiele się nie zmieniło. Para nadal tkwi w dość dziwnym układzie, nadal główną rolę gra seks w przeróżnych konfiguracjach, ale główną bohaterką zaczynają targać uczucia. Silne, początkowo dla niej niezrozumiałe, ale jednoznacznie prowadzące do tego, że kobiecie nie wystarcza tego rodzaju rozrywka – ma nadzieję na prawdziwy związek. I to, moi drodzy, wszystko popsuje, choć jak się domyślacie, w końcu doprowadzi do szczęśliwego finału. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Ta część również napisana jest w narracji pierwszoosobowej, autorka jest konsekwentna, prowadzi fabułę tak, jak w pierwszej części. Nie ma tutaj jakiegoś widocznego skoku "rozwojowego", treść, dialogi i cały seksowny anturaż pozostają bez zmian. Ot, historia pędzi sobie beztrosko dalej. I wiecie co? Jestem ciekawa. Mimo wszystko. Mimo tych kilku składowych, które raczej powinny odpychać mnie od tej książki, to tak przeczytam trzeci tom. Muszę się przekonać czy Dymitr "zmądrzeje", czy przeżyje odpowiednio szok i załamanie po stracie Łucji, i czy w ostateczności będą z niego ludzie. To właśnie zrobiła mi K.A. Figaro – weszła mi do głowy i spowodowała, że muszę poznać zakończenie tego romanso-układu. 

A Wam, drodzy, daję wybór. Jeśliś  wyczulony na prosty, pretensjonalny i niemal bulwarowy styl pisarski, to tej książki nie czytaj. Ale, jeśli lubisz czytać o niezupełnie oczywistych związkach i trudnej chyba-miłości, to będzie to dobry wybór i raczej się nie zawiedziesz. Zatem wybór należy do Was :)
Łucję i Dymitra

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn