Długo było trzeba go namawiać, ale w końcu jest!
Autobiografia jednego z najsłynniejszych polskich psychoterapeutów, trenera i doradcy biznesu – Wojciecha Eichelbergera, to podróż od czasów jeszcze przed jego narodzinami, przez czasy powojenne, młodzieńcze, aż po czasy dzisiejsze – dojrzałe.
Czytając ją dostajemy dawkę emocji, sporą dozę wiedzy psychologicznej, porcję przemyśleń i ciutkę humoru.
Autor w rozmowie z Wojciechem Szczawińskim niejednokrotnie przyznaje, że popełnił w życiu wiele błędów, ale każdy z nich starał się przeanalizować, ukazać ich nowy wymiar, nadać im sens.
W książce wielokrotnie wspomina swoją mamę, którą darzył ogromną miłością i szacunkiem. Dziękuje jej za sprostanie wyzwaniu samotnego macierzyństwa, które nałożyło na nią życie, gdyż jego ojciec został zamordowany przez ukraińską UPA.
Opowiada o swoim bracie, dorastaniu z nim w gruzach powojennej Warszawy. Wspomina pierwsze miłości, trudne randki. Mówi o kobietach w swoim otoczeniu, wnuku i miłości do niego, jednocześnie analizując to uczucie.
Autor mocno skupia się również na nauce i religii Buddyzmu, który otwiera go na nowy wymiar duchowości. Dzięki niemu zmienia on podejście do kwestii psychologicznej swoich pacjentów jak i samego siebie.
Niezwykle mocno przywiązuje wagę nie tylko do swojego umysłu, ale i ciała. Ale nie w sposób najczęstszy, czyli fizyczny. Pokazuje, że należy kochać swoje ciało, szanować je, dając mu odpocząć, by mogło się zregenerować.
Książkę czyta się szybko, ale są momenty, nad którymi warto ją odłożyć i zastanowić się – co bym zrobił/a w takiej samej sytuacji? Jak mogłoby potoczyć się dzięki temu moje życie?
Dwa pierwsze rozdziały są raczej dla osób wytrwałych, ale bez nich nie zrozumiemy istoty życia Wojciecha Eichelbergera. Pozycja ta jest zdecydowanie warta polecenia na spokojny wieczór z samym sobą.
„ Wariat na wolności” – nie można było nadać lepszego tytułu dla tej książki, choć z szaleństwem ma ona niewiele wspólnego.
Ale może każdy z nas jest po trosze wariatem?
Komentarze
Prześlij komentarz