Przejdź do głównej zawartości

Mądre Głowy

W Warszawie przy ulicy  Wiejskiej znajduje się Polski Olimp. W wielkiej sali zasiadają Mądre Głowy, które od rana do nocy strzępią języki, wykłócają o swoje racje i udowadniają innym swoje tezy.





       Ponieważ poziom dyskusji przekroczył wszelkie granice absurdu, społeczeństwo wytypowało jedną Durną Głowę, aby przedstawiła punkt widzenia ogółu.

       Durna Głowa przybyła pociągiem do Warszawy i pieszo udała się na Wiejską. Zaglądała w okna pięknych rządowych limuzyn i raz po raz trącana łokciem przez jakiegoś reportera dotarła do drzwi. Dokładnie obejrzana i wylegitymowana przez ochronę poczłapała do sali obrad, gdzie wskazano jej miejsce na galerii. Zasiadła wygodnie i w oczekiwaniu na rozpoczęcie obrad rozglądała się z ciekawością i spisywała w notesie pytania, które chętnie zadałaby politykom.

        Rozpoczęły się obrady. Tematem, którym miały zająć się Mądre Głowy były podatki. Postanowiono wzbogacić kiesę Skarbu Państwa o kilka milionów złotych i narzucić je na biedny, pracujący naród. Rozpoczęła się gorączkowa debata nad tym, co opodatkować.
        Z jednego klubu padł pomysł:
       - Dzieci. Opodatkujmy dzieci. Za posiadanie dziecka 12 % podatku.
        Z innego:
       - Kobiety przestaną rodzić. Odpada. Opodatkujmy dzieciom słodycze i wszelkie zabawki, które dostają od rodziców. Przecież się wzbogacają, prawda? Proponuję 20 %.
       - Nie! Edukujmy dzieci od trzeciego roku życia - krzyknął ktoś w środkowym rzędzie - każda niesubordynacja karana będzie miesięcznym podatkiem w wysokości 45%.

       Durna Głowa otworzyła szeroko oczy, rozdziawiła usta ze zdziwienia i przechyliła odrobinę przez barierkę. Podrapała się po czuprynie i zastanowiła chwilę, czy aby ona dobrze myśli. Może faktycznie znajduje się tam gdzie powinna - w szarym szeregu społeczeństwa, może nie rozumuje prawidłowo. Postanowiła słuchać dalej.

       Tymczasem debata trwała w najlepsze. Poszczególne osoby będące na mównicy podsuwały kolejne pomysły. Przebieg obrad i nieścisłości wypływające z ust Mądrych Głów spowodowały totalny chaos. Ludzie krzyczeli na siebie i obrażali epitetami jak chłopi przy grabiach.

       Durna Głowa wstała, wyprostowała się, rzuciła notesem w biało-czerwonej okładce wprost w rozwrzeszczany tłum i ryknęła niczym anioł zagłady.
       - Gdyby zabrać wam laptopy, palmtopy i po 3 tysiące złotych pensji, można uzyskać rocznie kilka milionów złotych, a wy szukacie pieniędzy w podatkach? Więc mnie teraz posłuchajcie! Za każdy idiotyczny pomysł nakładam podatek w wysokości 50% tygodniowego wynagrodzenia polityka. Każdy dobry pomysł będzie zwolniony z podatku.

      Zdezorientowani reporterzy patrzyli na ten występ z rozdziawionymi ustami i obserwowali Mądrą Głowę, która wychodzi dumna z sali plenarnej, pozostawiając za sobą zaskoczone Durne Głowy z głupimi minami...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn