Kryminały nie muszą być pompatyczne i tylko trzymać w napięciu, mogą jednocześnie wprawiać w osłupienie i bawić. Dzisiejsza propozycja o zabawnym tytule Zbrodnia i Karaś to właśnie taki rodzaj literatury, przy którym nie sposób się nudzić. Bo czyż zestawienie całkiem nieżywego trupa z kotem, szantażystami, policją, władzą uniwersytecką i paniami sprzątającymi nie brzmi zabawnie? Na pierwszy rzut oka to nie trzyma się kupy i zapowiada ogromny chaos. Zobaczmy więc jak wyszło. Zapraszam do UKSW w Warszawie.
Akcja powieści rozgrywa się na terenie Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Dwie, niezwykle rozgadane i skrupulatne w swej pracy sprzątaczki natykają się na ciało jednego z wykładowców uczelni. Kobiety wszczynają alarm, który stawia na nogi senne i znudzone grono nauczycielskie, studentów, policję oraz kota Stefana, który tak naprawdę martwi się tylko tym, czy na czas i jeśli w ogóle, otrzyma swoją porcję sardynek. Najważniejsze jednak, by wyjaśnić kim był tytułowy Karaś, który już na samym początku historii wyciągnął kopyta i został poltergeistem. Otóż, Karaś był jednym z wykładowców na UKSW, cieszącym się złą sławą wśród studentów i kolegów po fachu, był wrzodem na tyłku tamtejszej społeczności, a do tego szują i manipulatorem. Okazało się, że nikt nie lubi wrednego kolegi i nie ma na uczelni osoby, która życzyłaby mu dobrze. Ba!, w myślach proszono żeby szlag go trafił i zostawił w spokoju wszystkich, których nękał.
Szybko okazuje się więc, że prośby zostały wysłuchane i Karaś padł jak długi w uczelnianej łazience. A potencjalnych morderców może być kilku i każdy z nich bez wyjątku miał motyw. Tylko jak rozdzielić ziarna od plew i wskazać mordercę? O to zadbała już sama autorka.
Aleksandra Rumin napisała tę książkę dość oryginalnie. Nie chodzi tu o sam pomysł, a to w jaki sposób skonstruowała lekturę. Otóż, podzieliła opowieść na kilkadziesiąt rozdziałów, który każdy pełni rolę osobnego opowiadania i dopiero pod koniec lektury wszystkie wątki łączą się w jedną zgrabną całość i dają pełny obraz tego, co na pierwszy rzut oka staje się niewidoczne. Dzięki temu zabiegowi, początkowe wrażenie, że znaleźliśmy się w oku cyklonu, wygładza się i daje obraz sprawnie i ładnie napisanej powieści.
To, co charakteryzuje tę powieść to lekkość pióra, inteligentne dialogi i wysmakowane poczucie humoru. Nie ma tu miejsca na nic nieznaczące gagi. Są za to żarty sytuacyjne, cięte riposty i zabawne zwroty akcji. Dzięki podziałowi na rozdziały, czytelnik ma szansę poznać dokładnie bohaterów powieści (a jest ich kilkoro i są to postaci szalenie barwne), zżyć się z nimi i stanąć po ich stronie nawet w obliczu okrutnej zbrodni.
Zbrodnia i Karaś to komedia kryminalna napisana w sposób lotny i miły dla czytelniczego oka. Ładny, zrozumiały język, łączy się z humorem i zagadką, której rozwiązanie będzie nad wyraz zaskakujące. To przyjemna lektura na krótkie chwile wolności przy kawie. Czyta się jednym tchem i wtapia w uczelniane środowisko szybciej niż tłusty sos w jedwabną bluzkę.
Ach, no i nie mogę zapomnieć o kocie! Tłuściutki Stefan też odgrywa tam rolę. Jest świadkiem zbrodni, wszystko widzi, ale czy oprócz ciepłego miejsca, pieszczot i pełnego żołądka interesuje go coś więcej? A, tak, to ważne – nienawidzi Karasia!
Ach, no i nie mogę zapomnieć o kocie! Tłuściutki Stefan też odgrywa tam rolę. Jest świadkiem zbrodni, wszystko widzi, ale czy oprócz ciepłego miejsca, pieszczot i pełnego żołądka interesuje go coś więcej? A, tak, to ważne – nienawidzi Karasia!
Komentarze
Prześlij komentarz