Przejdź do głównej zawartości

Prosty układ – K.A. Figaro

Ech, muszę powiedzieć, że sięgnęłam po tę książkę z wielką nadzieją na romans, bo od tego rodzaju literatury nie stronię. Niestety nie odnalazłam tu porywów serca, szaleńczych prób zbliżenia się do siebie, ani pełnych napięcia spojrzeń. Nie oczekiwałam historii rodem z Wichrowych Wzgórz czy Rozważnej i romantycznej, miałam jednak nadzieję na historię miłosną ludzi, którzy żyją w ciągłym pędzie i brakuje im czasu na miłość. No cóż. Tym razem mi się nie udało. I bardzo nie chcę napisać o tej książce źle, bo wiem, że wiele z Was lubi książki tego gatunku, postaram się jednak opowiedzieć o tym jak na mnie wpływała lektura tej pozycji. Bo wiedzieć musicie, że miłości tu nie ma. I z romansem ta książka raczej nie ma nic wspólnego.




Mamy zatem dwoje bohaterów dwudziestokilkulatków. Ona (Łucja) to studentka, która nie wie czego chce od życia, jest rozchwianą emocjonalnie dziewczyną, pełną kompleksów i braku wiary we własne siły, on (Dymitr) to biznesmen odnoszący sukcesy, nie stroniący od przygodnych znajomości, człowiek który nie szanuje kobiet, traktuje je przedmiotowo i jak tylko zaczyna się nudzić, odstawia kobietę na boczny tor, po to, by rzucić się na kolejną ofiarę.

Cóż, historia sztampowa i jakich wiele, ale można by ją zaakceptować, gdyby nie pewne niuanse. Na pierwszy plan bowiem, wysuwa się obraz kobiety, która sama siebie nie szanuje. Nie każda z kobiet musi być wojowniczką, nie każda twardo stąpa po ziemi, ale najbliższe przyjaciółki bohaterki, które problem z toksycznym mężczyzną zauważają, są tak bierne w stosunku do całej sytuacji tak bardzo, że  mnie jako czytelniczce trudno było to zaakceptować. Trudno powiedzieć czy Łucją kierują uczucia wyższe czy samo pożądanie. Sama twierdzi, że kocha Dymitra, ale tak naprawdę mieli bardzo niewiele czasu na to by się poznać. No, chyba, że formą największego zaufania czy też przejawów kiełkującego uczucia jest całowanie w usta i seks bez zabezpieczenia. Bo jeśli tak jest, to ja nie chcę wiedzieć, co o miłości sądzą młode dziewczyny, które dopiero rozpoczynają życie i pewnie niejedna z nich będzie tę książkę w rękach trzymała. I teraz pytanie, czy pociąg fizyczny i seksualność mogą wpłynąć na decyzje, które dziewczyna podejmuje, które z pewnością wpłyną na jej życie? Obawiam się, że to właśnie hormony kierują bohaterką, to one podszeptują jej, że nie może żyć bez Dymitra, a właściwie bez seksu z nim i wdychania jego samczego aromatu. Zachowuje resztki zdrowego rozsądku i ucieka od mężczyzny kilkukrotnie, ale robi to w sposób tak żenujący i dziecinny, że zastanawiam się, czy Łucja na pewno jest pełnoletnia, czy też dopiero skończyła podstawówkę.

Sam Dymitr to postać szalenie dziwna. Wchodzi w układy ze swoimi partnerkami od seksu, nigdy nie śpi w jednym łóżku z kobietami (patrz Grey), nie całuje ich w usta (pozwolił sobie na to tylko z Łucją), jest zaborczy, chamski, zazdrosny (choć temu zaprzecza), niewykluczone, że ma problem z przemocą. Ma jakieś koszmarne zaburzenia psychiczne, które nie pozwalają mu trzeźwo myśleć i w zupełnie idiotyczny sposób dąży do realizacji zamierzonych celów. Jawi mi się tu jako psychopata, człowiek pozbawiony uczuć wyższych i zasad moralnych. I cały ten opis wspaniale pasowałby do seryjnego mordercy, czy też do porywacza, ale niestety rozjeżdża się jako bohater książki erotycznej. No, chyba, że się bardzo mylę i autorka w drugim tomie zaskoczy nas wszystkich i Dymitr wcale nie jest głównym bohaterem...? Wtedy, miałoby to sens i powiem szczerze, aż na samą myśl uniosłam brwi z ukontentowaniem.

Jeśli chodzi o całość powieści, to jest spójna. Autorka przemyślała losy swoich bohaterów i konsekwentnie zamykała każdy wątek. Nie pozostawiała dziur w fabule, dobrze rozwinęła postaci drugoplanowe i poświęciła im tyle miejsca w powieści ile trzeba. Nie zdominowały historii, a stały się jej podporą. 
Dużo do życzenia natomiast pozostawia język. Jest tak prosty i zwyczajny, w niektórych momentach niemal uliczny, że trudno opanować się od westchnień pełnych dezaprobaty. Momentami było lepiej, a gdzieniegdzie gorzej. Najbardziej mierziły mnie zdrobnienia imion i chyba nie do końca przemyślane dialogi, które przywodziły mi na myśl rozmowy nastolatków w szkole podstawowej, a nie dorosłych ludzi.

Nie chcę Was zniechęcać do tej lektury, ale zwrócić uwagę na fakt, że książki wpływają na ludzi. W tym przypadku na kobiety. Ważne więc jest żeby wiedzieć po co sięgacie i żeby potrafić rozróżnić miłość od pociągu seksualnego, który może niszczyć.
Jeśli więc szukasz w Prostym układzie wspaniałego romansu i kilku chwil relaksu, to tego tu nie znajdziesz, no chyba, że takie historie lubisz, wtedy częstuj się na zdrowie, bo każdy czyta to co lubi.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn