Ostatnie wydarzenia w Polsce pokazały, że system Child Alert działa i dzięki niemu w ciągu doby znaleziono porwaną dziewczynkę. Nawiązuję do tego przykrego wydarzenia nie bez powodu. Pragnę opowiedzieć o książce, która ukazuje spektrum działań i zachowań ludzkich wobec tego rodzaju tragedii.
Skradzione dziecko to opowieść o rodzinie, która po wielu latach starań o potomka, w końcu decyduje się na adopcję. Kiedy dochodzi do skutku, życie Zoe i Ollie'go zmienia się diametralnie, ale rodzina jest bardzo szczęśliwa. Po kilku latach w ich życiu pojawia się syn, który dopełnia całości. W życie rodzinne wkrada się rutyna. Zoe, utalentowana malarka, zajmuje się wychowywaniem dzieci i wszystkim obowiązkami domowymi, nie pozostawiając rozwojowi swoich pasji zbyt wiele czasu. W tym czasie jej mąż Ollie, przebywa coraz dłużej w pracy, a tych kilka chwil, które spędza z dziećmi i z żoną, to tylko niewielki procent jego życia.
Mała Evie, od początku wie, że jest adoptowana i nigdy nie robiła z tego tytułu problemu. Z dnia na dzień jednak, jej zachowanie zmienia się, staje się oschła w stosunku do rodziców, niegrzeczna i opryskliwa. W końcu, Zoe znajduje liścik i prezenty, które rzekomo dziewczynka otrzymuje od swojego biologicznego ojca, który odnalazł ją po latach. Evie otrzymuje ich coraz więcej, zaniepokojeni rodzice powiadamiają odpowiednie służby, ale koniec końców, dziewczynkę uprowadza jej rzekomy ojciec. Kim jest ów mężczyzna, jakie ma zamiary, co zrobią Zoe i Ollie? O tym musicie przekonać się sami.
To opowieść o tym jak w sytuacji zagrażającej życiu dziecka, zachowuje się człowiek, jak przepoczwarza się w osobę zupełnie do siebie niepodobną, ale gotową na wszystko, byleby odzyskać własne dziecko. To historia ludzi, którzy znają się od wielu lat, ale monotonia, rutyna i codzienność zniszczyła ich relację, i co gorsza, zdają sobie z tego sprawę w momencie tragedii. Skradzione dziecko to historia o tym, że niedopowiedzenia, kłamstwa, wzajemne oskarżenia to najlepszy krok do rozpadu związku. To też ukłon w stronę psychologów, którzy biją na alarm, że zbyt mało ze sobą rozmawiamy, bo na dłuższą metę, nie da się wielu spraw bagatelizować lub jak śmieci, zamieść pod dywan.
Sanjida Kay zaserwowała czytelnikom niemal trzysta pięćdziesiąt stron totalnej huśtawki nastrojów, uczuciowego rollercoastera i napięcia tak intensywnego, że trudno oddychać. Mimo, iż fabuła książki jest skonstruowana dobrze i z ogromnym pietyzmem, to postaci odgrywają tu największą rolę. A, że każdej z nich autorka poświęciła mnóstwo uwagi, toteż całość jest ogromnie ciekawa. Każdy z bohaterów to człowiek skomplikowany, dźwigający na swoich barkach pewien emocjonalny bagaż, z którym lepiej lub gorzej radzi sobie w życiu. Czytelnik jest w stanie wcielić się w dowolną postać i żyć jej książkowym życiem.
To bardzo dobra i mocna pozycja, o której będzie głośno, jeśli tylko dacie jej szansę. Okazuje się bowiem, że to co dla nas niewygodne czyta się niechętnie. Warto więc sięgnąć po tę książkę i przekonać się, czy któryś z bohaterów nie jest przypadkiem Waszym odpowiednikiem.
Mocna, trzymająca w napięciu pozycja, którą trzeba przeczytać.
Podpisuję się pod tą opinią. Bałam się, że autorka pójdzie po najmniejszej linii oporu, ale na szczęście zakończenie zaskakuje.
OdpowiedzUsuń