Przejdź do głównej zawartości

Katherine Center – Milion nowych chwil

W jednym z najbardziej uroczystych dni w swoim życiu – w zaręczyny, Maggie i jej przystojny narzeczony Chip ulegają wypadkowi lotniczemu. Mężczyzna wychodzi z tego bez szwanku, ale Margaret potrzebuje natychmiastowej hospitalizacji. Z biegiem dni, w których krok po kroku poznajemy główną bohaterkę, okazuje się, że obrażenia są bardzo poważne, kobieta prawdopodobnie nie będzie mogła chodzić, a część jej ciała uległa poparzeniu. 



Powoli, z biegiem dni,  Maggie przychodzi zmierzyć się ze straszną prawdą, jesteśmy w stanie zaobserwować jej zmieniające się nastroje. Z absolutnego, stoickiego spokoju, po zaprzeczenie, gniew i depresję. Dziewczyna boryka się nie tylko z problemami fizycznymi, ale też uczuciowymi. Musi bowiem dać sobie radę z narzeczonym, który ugiął się pod wpływem tragedii i uciekł z podkulonym ogonem. Zła na cały świat, ludzi, którzy próbują wyciągnąć ją z dołka, podejmuje trudną walkę o nowe życie.

Maggie ma olbrzymie wsparcie w rodzicach, którzy wspierają ją na wszystkich płaszczyznach rekonwalescencji, ale też odnawia zerwaną nić porozumienia z siostrą, z którą nie widziała się trzy lata. To właśnie ona wprowadza w jej życie trochę pieprzu, prawdy i nadziei tak potrzebnej w trudnych chwilach. Kit w sposób rzutki i oryginalny wyciąga siostrę ze szponów depresji i wraz z oschłym fizjoterapeutą Ianem, wypycha ją na powierzchnię.

To nie jest uroczy romans, który od początku powoduje motyle w brzuchu. Ten przedstawiony w książce jest bardzo wysublimowany i delikatny niczym wątła nić. Tutaj na wszystko potrzeba czasu. I na fizyczne dojście do siebie i na psychiczny spokój, dzięki któremu będzie można dalej pokierować własnym życiem. Uczucie rodzące się pomiędzy bohaterami dojrzewa niespiesznie i pięknie, ale potrzebuje czasu.

Książka jest swego rodzaju kompendium wiedzy o tym, jak trudno dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Ukazuje mechanizm obronny człowieka, jego stany emocjonalne i etapy zdrowienia, które tak ważne są w całym procesie. Pokazuje jak wiele może zdziałać przyjaźń, oddanie i bezinteresowna pomoc. Miłość to jedynie piękny dodatek, który wspaniale cementuje kolejne etapy i pomaga w podjęciu najważniejszych życiowych decyzji. Warto zajrzeć do książki Katherine Center, nie tylko po to by spędzić miło czas, ale po to, by otworzyć oczy na niewygodne sprawy, zastanowić się nad własnym życiem, podziękować losowi za to, że żyjemy dobrze. Tylko tyle i aż tyle. Polecam bardzo!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn