W 2021 roku, wtargnął niczym huragan w moje czytelnicze życie i pozostał tam do tej pory, jeden z bardziej utalentowanych pisarzy thrillerów i kryminałów, czyli Michał Śmielak. Od czasu jego debiutu, z wielką niecierpliwością wyczekuję kolejnych książek i pochłaniam je szybciej niż wyborne lody domowej roboty, z francuska zwane parfait. No ale, nie o jedzeniu tu mowa, a o literaturze, choć w zasadzie w każdej powieści autora znajdziecie jakiś smakowity opis. Choćby bohaterowie posilali się jedynie schabowym z zasmażaną kapuchą. Trzeba jednak przyznać, że najbardziej smakowita jest treść i nie brakuje w niej zwrotów akcji.
Gleba to rzutka i przeinteligentna śledcza, znana czytelnikom z poprzednich powieści. Przeniesiona z Warszawy do Stalowej Woli, "kisi" się w prowincjonalnym i dusznym mieście, zderzając się na co dzień z pewnymi dziwnymi zachowaniami przełożonych, które w głównej mierze opierają się na tym, że jedyną i słuszną władzę w mieście sprawuje prezydent, zręcznie sterowany nitką łączącą go z rządem oraz alfą i omegą pod postacią dobrodusznego księdza proboszcza. A kiedy w Stalowej Woli zaczynają w tragicznych okolicznościach umierać bezdomni, to właśnie Gleba odpowiedzialna jest za śledztwo. A od jego wyniku będzie zależało, czy kobieta wróci do Warszawy, czy już na zawsze zamkną ją na jakimś posterunku, na zadupiu pośrodku niczego.
Jak zwykle autor "dowiózł" historię do samego końca i skończył w rankingach książek kryminalnych (w moim odczuciu) na pole position, albowiem wszystko się tu zgadzało, a czytało się jednym tchem.
Nie brakuje tu powiązań i uzależnień policji od władzy, adnotacji dotyczących obecnego życia politycznego, kuriozalnych i mało ważnych decyzji odnośnie do tradycji katolickich, tak zwanego "tańca Polaków na grobach" oraz knajackich zachowań i tromtadractwa, które jest tak mocno ostatnio uskuteczniane.
Poza tym jest też wspaniałe, poplątane śledztwo, które wcale nie jest takie proste do rozwiązania, jakby się mogło na początku wydawać. Autor sprawnie manewrował losami swoich postaci, zsyłał na nich wszelkie plagi egipskie, ubijał, a potem wprowadzał w błąd, podając czytelnikowi fałszywe informacje.
Cieszyło więc to wszystko moje czytelnicze oko. Konwenanse bawiły, pyskówki i riposty bohaterów radowały, polityczne zależności pasowały jak ulał, a główna bohaterka nie rozczarowała.
Gorąco polecam i czekam na kolejne powieści. Być może już w duecie z nieco zapomnianym Kosmą? Byłoby pysznie!
Komentarze
Prześlij komentarz