Przejdź do głównej zawartości

Annie Garthwaite – Cecylia

 Rola kobiet na przestrzeni wieków, zwykle ograniczała się do tego, że były; żonami, matkami następców tronów i ozdobami dworów z minimalnym wpływem na to co dzieje się w polityce, o prowadzeniu wojen nie wspominając. Stały się więc mistrzyniami intryg dworskich i międzynarodowych i to sterowanie władzą z drugiego rzędu często było dużo silniejsze od męskiego, głównego nurtu. Zdarzały się (choć niezwykle rzadko) jednak, kobiety, które brały sprawy w swoje ręce i walczyły jak lwice.



Annie Garthwaite zwróciła uwagę na tzw. Wojnę Dwóch Róż, czas w angielskiej historii traktowany jako przedłużenie tzw. Wojny Stuletniej, bratobójczej walki dwóch rodów: Lancasterów (mających w herbie różę czerwoną) i Yorków (mającą w herbie różę białą). Nie jest to jednak sensu stricte książka historyczna, a sfabularyzowana opowieść, mająca na celu zwrócenie uwagi na kobiety i ich rolę w społeczeństwie.

Długie godziny spędzone nad przygotowywaniem się do opowiedzenia tej historii, zaprocentowały oryginalną, rzutką i szalenie ciekawą opowieścią o kobietach niezwykle inteligentnych, odważnych, ale też apodyktycznych i kierujących się romantycznymi uczuciami. 

Autorka nadała postaciom historycznego charakteru. Poczęstowała czytelników sporą dawką arcyciekawych informacji, przedstawiła losy nie tylko Lancasterów, ale i Yorków. Wskazywała wszystkie zależności między dworami, pewne polityczne niuanse, które od dawien dawna rządziły polityką państw. Przedstawiła też zasady panujące we dworach, to, jak istotna jest religia, i jak ogromny wpływ miała na decyzję, życie i światopogląd.

To, o czym mówi ta książka, to przede wszystkim strach męskich przedstawicieli władzy świeckiej i duchownej. Strach przed kobietami, ich inteligencją i odwagą.

Ważna, wspaniała i niezwykle ciekawa powieść, która zachwyci nie tylko osoby lubujące się w historii, ale i te, które lubią mocne, żeńskie postaci, których historie nie kończą się happy endem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn