Drugi tom sagi o repatriowanej ludności z wołyńskich terenów nie przynosi ukojenia czytelnikowi, ale daje nadzieję, że koniec końców wszystko się uda i zmęczonym potwornościami wojny ludziom, uda się zaznać spokoju w nowej, nieprzyjemnej rzeczywistości.
Dalsze losy Wisariona, Nadii, Marty i pozostałych bohaterów wcale nie jawią się kolorowo. Każdy z nich ma za skórą większe lub mniejsze przewiny, ale lojalność oraz przywiązanie do bliskich nie pozwala im na przystanie do jedynej i słusznej władzy ludowej, a to generuje szereg problemów, z których bardzo trudno się wyplątać.
To bardzo dobra powieść obyczajowa, osadzona w jednym z najgorszych dla Polski czasach, kiedy rządziła władza ludowa, komunizm rozczapierzał swoje ostre pazury po całym kraju, dając Polakom złudne nadzieje na to, że jest dobrze, a będzie tylko lepiej, pod panowaniem jedynej i słusznej władzy napędzanej przez radzieckich dygnitarzy. Ludzie w tym czasie byli zastraszani, bali się o własne życie, o rodziny, o przyszłość. Często, wbrew sobie, zapisywali się do partii, po to tylko, by żyło im się odrobinę lepiej, żeby dostać przydział na mieszkanie, meble, samochód (w późniejszym czasie), by móc żyć, a nie wegetować.
Trzeba przyznać, że mimo okropieństw i szalenie trudnych scen, udało się autorce wysunąć na pierwszy plan pewne ważne nauki. Mówi tu dużo o miłości, przywiązaniu, opowiada o tym jak ważna jest rodzina w życiu człowieka. Uczy pokory, ale bez patosu, woli wzruszyć.
Ta powieść da Wam do myślenia, wwierci się w Wasze dusze, każe zastanowić nad własnym życiem i doprowadzi do niewygodnych podsumowań. Nie jest to jednak typowo moralizatorska książka, która ma spełniać odpowiednie funkcje. To też olbrzymia dawka emocji i wzruszeń, a także opowieść o ludziach i ich miłościach.
Komentarze
Prześlij komentarz