Przejdź do głównej zawartości

Joanna Jax – Czas pokuty

 Drugi tom sagi o repatriowanej ludności z wołyńskich terenów nie przynosi ukojenia czytelnikowi, ale daje nadzieję, że koniec końców wszystko się uda i zmęczonym potwornościami wojny ludziom, uda się zaznać spokoju w nowej, nieprzyjemnej rzeczywistości.




Dalsze losy Wisariona, Nadii, Marty i pozostałych bohaterów wcale nie jawią się kolorowo. Każdy z nich ma za skórą większe lub mniejsze przewiny, ale lojalność oraz przywiązanie do bliskich nie pozwala im na przystanie do jedynej i słusznej władzy ludowej, a to generuje szereg problemów, z których bardzo trudno się wyplątać.

To bardzo dobra powieść obyczajowa, osadzona w jednym z najgorszych dla Polski czasach, kiedy rządziła władza ludowa, komunizm rozczapierzał swoje ostre pazury po całym kraju, dając Polakom złudne nadzieje na to, że jest dobrze, a będzie tylko lepiej, pod panowaniem jedynej i słusznej władzy napędzanej przez radzieckich dygnitarzy. Ludzie w tym czasie byli zastraszani, bali się o własne życie, o rodziny, o przyszłość. Często, wbrew sobie, zapisywali się do partii, po to tylko, by żyło im się odrobinę lepiej, żeby dostać przydział na mieszkanie, meble, samochód (w późniejszym czasie), by móc żyć, a nie wegetować.

Trzeba przyznać, że mimo okropieństw i szalenie trudnych scen, udało się autorce wysunąć na pierwszy plan pewne ważne nauki. Mówi tu dużo o miłości, przywiązaniu, opowiada o tym jak ważna jest rodzina w życiu człowieka. Uczy pokory, ale bez patosu, woli wzruszyć.

Ta powieść da Wam do myślenia, wwierci się w Wasze dusze, każe zastanowić nad własnym życiem i  doprowadzi do niewygodnych podsumowań. Nie jest to jednak typowo moralizatorska książka, która ma spełniać odpowiednie funkcje. To też olbrzymia dawka emocji i wzruszeń, a także opowieść o ludziach i ich miłościach. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn