Przejdź do głównej zawartości

Krzysztof Jóźwik – Baron

 Powieści kryminalne można by sklasyfikować różnorako. Trzeba by się nad tym pochylić, podzielić, ale najpierw zastanowić się nad kryteriami. Najprościej byłoby jednak podzielić je na te, w których pojawia się trup czy dwa, ale śledztwo i to co się dzieje wokół sprawy to czynności "suche" z małą lub nikłą liczbą szczegółów, i na te, które porażają drobiazgowością, przerażają jak w horrorze i zaskakują aż do pojawienia się obrzydzenia. Krzysztof Jóźwik postawił na tę drugą formę, rzetelnie więc ostrzegam: macie tu jazdę na pełnym gazie i to bez trzymanki.



Jest to opowieść łącząca ze sobą kilka wątków. Opowiada zarówno dramatyczną historię romantyczną policjanta, prokuratora i jego żony z jednej miejscowości, jak i śledztwo prowadzone przez śledczych z innego miasta, borykającego się z morderstwami. To też historia dwóch braci Baronowskich, którzy pod przykrywką prowadzenia  firmy transportowej, produkują i dystrybuują narkotyki. Pozornie tych spraw nic nie łączy, ale jeśli się bliżej przyjrzeć...

Trzeba oddać autorowi, że nie bawił się tutaj w półśrodki. Z wyjątkową skrupulatnością i wszystkimi obrzydliwymi szczegółami, przeprowadzał czytelnika przez proces zabijania ofiary, rozpoczynając od tortur nieco psychologicznych, a na tych fizycznych kończąc. Zadawał więc ból swoim postaciom w najbardziej wymyślny sposób, przy czym średniowieczne kręcenie kołem to przy tym fraszka.

Ukazywał w ten sposób chore i zniekształcone mocno umysły swoich bohaterów, wprowadzając ich w swego rodzaju morderczy trans i doświadczając ich zepsute głowy ogromną ekscytacją na granicy psychopatycznej wręcz rozkoszy, po to, by to zepsucie wypełzło na zewnątrz.

Wszystkie te okropności przyoblekł autor w płaszcz sensacyjnej opowieści, w której umieścił postaci szalenie podobne do tych filmu "Jak zostałem gangsterem" czy też "Idź przodem bracie". Nie oznacza to jednak, że ta powieść to po prostu gotowy scenariusz na film tego rodzaju, gdzie trup ściele się gęsto, a bohaterami są ze śmiercią za pan brat.

To historia, do której trzeba mieć mocne nerwy, trzymać je na postronku i czytać wnikliwie. A mnie sie to czytało obrzydliwie rozkosznie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...