Julia Quinn znana jest wielbicielkom romansów już od wielu lat. To właśnie Bridgertonowie przynieśli jej olbrzymią popularność i rozpalali zmysły z każdym nowym tomem. Zdawać by się mogło, że to olbrzymie zainteresowanie, winno już słabnąć, a tymczasem, wszystko wskazuje na to, że jest i będzie zupełnie odwrotnie.
Tom rozpoczynający tę gorącą serię dotyczy najstarszej córki Bridgertonów – Daphne. Jest to niezwykle namiętna i rozkoszna podróż po dziewiętnastowiecznym Londynie, tamtejszej szlachcie, która nie stroni od plotek, ale co najważniejsze uwielbia miłosne historie.
Lekkość z jaką Julia Quinn pisze swoje powieści, zachwyca już od wielu lat, a znana wszystkim rodzina Bridgertonów doczekała się nawet trzech sezonów serialu, który jest nie mniej popularny. Pełna świetnych, inteligentnych przepychanek słownych, ubarwiona irracjonalną zazdrością i pełnymi namiętności scenami. To rozkoszna podróż do początku XIX wieku. Wprawdzie kobiety były wówczas traktowane jak ozdoba domu, mająca na celu rodzenie dzieci i wydawanie przyjęć, na których dochodziło do mniejszych lub większych skandali, ale w tym tomie, autorka nieco buntuje główną bohaterkę. Wprowadza ją co prawda do stanu małżeńskiego, ale nie zabiera inteligencji i prowadzi ku spełnianiu najskrytszych marzeń.
Jak to u Julii Quinn bywa, jest tu krnąbrna i inteligentna kobieta, przystojny mężczyzna i przygody, które aż kipią od pożądania. I jak zwykle, powieść wyszła koncertowo. Nic tu nie nudzi, niczego nie można zarzucić, bo wszystko się tu zgadza. Fajne dialogi, uroczy bohaterowie i historia miłosna, do której chętnie się wraca.
To powieść, którą czyta się na rozluźnienie, na wyciszenie nerwów lub poprawę humoru. Nie ma tu górnolotnych treści, a po prostu opowieść o miłości bajkowej, która nie zdarza się w prawdziwym życiu. Fanki romansów będą ukontentowane – ja byłam!
Komentarze
Prześlij komentarz