Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wierzbinowa czarodziejka

Zoja wybiegła ze szkoły z impetem zatrzaskując drzwi. Nie po raz pierwszy uciekała z matematyki. Wiedziała, że w poniedziałek czeka ją koza u profesora Zwierza, ale miała to w nosie. Musiała pomyśleć o problemach z matką i jej partnerem, którzy organizowali wyprowadzkę z rodzinnego miasta do stolicy. Nie zamierzała tego im ułatwiać. Musiała tylko pobyć sama i pomyśleć. Miała już siedemnaście lat, czyli wystarczająco, żeby zacząć samodzielne życie. Gęste blond loki opadły jej na czoło, odgarnęła je niedbale i nie zwalniając tempa wydobyła z plecaka swoje mp3 i wcisnęła słuchawki do uszu.                                      żródło:          plamkamazurka.blox.pl  Kiedy zagrzmiały pierwsze dźwięki "Hit The Road Jack" Acid Drinkers, Zoja była już na łące starego Kurczaby. Znała to pole jak własną kieszeń. Jako dziesięcioletnia dziewczynka uciekła z domu, k...

Antyseksy?

Często myślimy o mężczyźnie jako o obiekcie seksualnym. Zdarza się, że oprócz wspaniałego seksu, związek się nie klei, że to chyba jednak nie to i pragniemy czegoś więcej.  Kiedy rozmowy nie pomagają i facet nadal tkwi przy  naszym boku, a my nie wiemy co z tym zrobić - oto pomysł. Jak zniechęcić partnera w jeden wieczór. Załóżmy, że trafił się mężczyzna opętany seksem. Uwielbia wieczorne seanse seksualne, kocha się w gadżetach i jest niebywale sprawny. Przed wyjściem do pracy pisze list, który po przebudzeniu wybranka znajduje na poduszce: "Najpiękniejsza!   Spałaś słodko, kiedy wychodziłem do pracy. Wyjeżdżam na tydzień i już tęsknię za Twoim ciałem. Pragnę, żebyś była gotowa na mój przyjazd. Chcę zaznać gładkości twej skóry. Wodzić językiem po obojczyku, ramionach, dłoniach. Chcę ssać Twoje palce i dotykać płaskiego brzucha. Wąchać Twoje ciało i upajać się zapachem kobiecości. Załóż proszę czarne szpilki, pończochy i koronkowy gorset. Włosy zwiąż w ku...

Never ever, jamais jamais!

Kiedy kończę książkę, nad którą muszę myśleć, zawsze mam ochotę na jakieś romantyczne czytadło, ale  zanim je wybiorę mija kilka godzin. Tym razem wybór był błyskawiczny, ponieważ książka czekała na mnie już od kilku tygodni. A Coleen Hoover i Tarryn Fisher nie zawiodły moich oczekiwań i po kilku nocnych godzinach było po sprawie. Rozpoczęłam lekturę dość niewinnie bo w okolicach 22:00, ale zanim zauważyłam uciekający czas, odkładałam już książkę na półkę i ze zgrozą stwierdziłam, że jest grubo po trzeciej nad ranem. Z jeszcze większą zaskoczeniem zdałam sobie sprawę, że to lektura należąca do nurtu New Adult, ale czy gdzieś jest napisane, że sypiąca się trzydziestka (z górką) nie przeżywa tak jak nastolatki? No właśnie! Wyobraźcie sobie, że nagle tracicie pamięć. Nie wiecie jak się nazywacie, gdzie mieszkacie, ani jak wyglądacie. Wasze życie to po prostu czysta kartka i od kilku minut zapisujecie ją na nowo. Nie poznajecie nikogo ze swojego otoczenia i metodą prób i...

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Uwiedziona

Dziecko usnęło, mąż pojechał na polowanie do lasu, a ja zasiadłam przed komputerem z lampką zimnego białego muscatu. Postanowiłam napisać krwawy erotyk... Był gorący sierpniowy wieczór, termometr wskazywał wciąż 26 stopni Celsjusza. W domu panowała cisza. Słychać było tylko brzęczenie komarów i jednostajne uderzenia o klawiaturę. Siedziałam zamyślona i skupiona na mojej pracy. Obmyślałam plan. Chciałam zabić i zakrwawić. W głowie szalało milion pomysłów, a ja w euforii spisywałam kolejne morderczo – miłosne gierki. Zaaferowana opowiadaniem, nie zauważyłam jego przybycia. Nie wiem, jak długo stał i mnie obserwował. Było mi gorąco, więc dolałam sobie chłodnego wina. Napój podziałał orzeźwiająco i twórczo. Zdania układały się zgrabnie w kryminalną całość. Zbliżałam się do clou sprawy. Miałam wyjaśnić motyw, wskazać zabójcę i erotyczne hobby bohatera... Przystąpił do ataku powoli. Początkowo lekko dmuchał w moją w twarz, ogrzewając policzki, które rumieniły się od ciepłego powiewu. ...

Kontemplacje wiejskiej baby

Kontemplacje na tematy życiowe zagościły na salonach warszawki. Modne stały się ucieczki celebrytów na wieś. Wypady w głuszę, na łono natury, gdzie można pobyć sam na sam ze swoimi myślami, zwolnić tempo i zastanowić się nad sensem istnienia, gonitwą za pieniądzem i korporacyjną rywalizacją. Rozpierzchli się celebryci po Polsce jak owce po hali i jęli doznawać duchowych przemian. Wracali wypoczęci, uśmiechnięci i pełni szczęścia. Na pytania zadawane przez dziennikarzy - jaka jest tego przyczyna - odpowiadali, że żyją teraz w zgodzie z wewnętrznym "ja" i osiągnęli spokój "zen". Naczytałam się tych rewelacji i postanowiłam zrobić coś z własnym "ja": - A co!? Babie ze wsi spokój "zen" się nie należy? Tylko celebryci mogą w sobie odkryć siłę medytacji? Co to, to nie! Ja też mogę. Wszakże jestem osobą upartą i swoje zamierzenia realizuję. Pytanie jednak gdzie oddać się błogim rozmyślaniom? Wyrzucić problemy z głowy i odetchnąć. Skoro w...

Matka chaotyczka

Nigdy nie należałam do osób, które mają ułożony w głowie plan, wszystko robią według wytycznych i ściśle trzymają się planu.  Zawsze robiłam po swojemu i w swoim własnym rytmie. Nie zmieniło się to nawet wtedy kiedy zostałam matką. Ba, nawet się to zaostrzyło. Jak każda matka głowę zaprząta mi milion i pierdylion różnych spraw. Dziecko, praca, dom, pies, samochód, porządki, mąż w międzyczasie, urodziny, imieniny, kinderbale i aaaaaa. Jak ja się nazywam? Ach, tak. Ela, no tak, to ja. Wyobraźcie sobie przykładowy dzień z życia matki chaotyczki. W sumie, to ja napiszę, a Wy czytajcie: 7:00  pobudka 7:10  śniadanie – płatki na mleku grzeją się w mikrofali, pies tupie nogami, szybko na dwór. Wracam, młody je śniadanie w piżamie. Ja mam na sobie dół od piżamy i sweter założony na lewą stronę. Wpadam do kuchni, poganiam młodego, pędzę do łazienki. Szybki makijaż, tzn. krem i tusz do rzęs, bo pies zeżarł najlepszy pędzel do pudru. 7:30  młody zakłada buty, ja nada...