Przejdź do głównej zawartości

W biurze


Umęczony nocnymi szaleństwami, z przekrwionymi oczami, udałem się do pracy. Myślałem tylko o spokojnym, długim śnie...




Z pochyloną głową i zgarbionymi plecami szedłem w strugach deszczu i myślałem tylko o spokojnym, długim śnie...

Powtarzałem sobie zawsze, żeby nie imprezować w środku tygodnia. Składałem w myślach obietnice, których nie dotrzymywałem. Zawsze pojawiła się jakaś okoliczność, która powodowała, że musiałem odłożyć sumienie na półkę i wyjść z kumplami. Kończyło się zawsze tak samo. Lądowałem w domu grubo po północy, pijany jak bela. Rano budził mnie okropny kac i ból głowy, który nie pozwalał funkcjonować. Gdyby to była sobota, pewnie obróciłbym się na drugi bok i spał do wieczora. Niestety w tygodniu musiałem odbębnić osiem godzin w pracy, bo koordynatorka Anna wyrzuciłaby mnie z roboty bez skrupułów.

Wszedłem na drugie piętro, wygładziłem zmiętą marynarkę, przygładziłem rozwichrzone włosy i otworzyłem drzwi do działu kadr. W moje nozdrza uderzył pomieszany zapach perfum i nie wietrzonego pomieszczenia. Odliczałem kroki do biurka i modliłem się w duchu, żeby nie spotkać po drodze Anny...
Już widziałem moje stanowisko pracy, porozrzucane dokumenty na biurku i ekran monitora. Byłem tuż, tuż, kiedy przede mną pojawiła się ONA. Płomienno - rude włosy spływały na ramiona, a złośliwy uśmiech malował się na bladej twarzy.



- Andrzej, jak ty wyglądasz? Proszę pójść do łazienki, obmyć twarz i doprowadzić się do porządku! Nie interesuje mnie, co robiłeś w nocy. W pracy masz wyglądać nienagannie i schludnie. Zostajesz po godzinach. Jutro rano raport miesięczny ma znaleźć się na moim biurku - oddaliła się, kołysząc biodrami. Zagryzłem ze złością usta i spojrzałem w ekran monitora.

- Głupi rudzielec! - pomyślałem. Pewnie seksu jej brakuje! - Och, już ja bym zrobił z nią porządek. Musiałaby błagać o litość!

Oparłem brodę na dłoniach i oddałem się miłym myślom. Po chwili postanowiłem:
Nie będzie mi tu jakiś impertynencki rudy babsztyl rozkazywał!

Z tą myślą wstałem od biurka, zdjąłem marynarkę i dziarskim krokiem ruszyłem w stronę gabinetu Anny, żeby raz na zawsze uwolnić kumulujące się między nami napięcie.

Wszedłem do pokoju bez pukania. Spojrzała na mnie i chciała coś powiedzieć, ale widząc mój zdeterminowany wyraz twarzy - milczała. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a ręce opadły na kolana.
Obszedłem biurko, stanąłem przy niej i palcem wskazującym dotknąłem jej policzka. Drgnęła i chwyciła moją rękę. Szybkim ruchem ją odsunąłem  i spojrzałem w szafirowe oczy Anny.  Nie czekając na dalszą reakcję, ująłem jej twarz pod brodę i pocałowałem. Język wdarł się w jej usta i po chwili oporu zaczął rytmicznie się poruszać. Pociągnąłem Annę za dłonie, zmuszając ją do wstania. Jedną jej rękę włożyłem do moich spodni, a drugą zarzuciłem sobie na szyję. Zadarłem spódnicę, włożyłem ręce pod pośladki i posadziłem ją na blacie biurka.

Rozpocząłem intensywny, zmysłowy masaż. Po kolei całowałem każdy fragment jej powabnego ciała. Anna zaczęła jęczeć, wić się i błagać o mój dotyk. Ukontentowany i bardzo podniecony, postanowiłem dać upust mojej złości i rozprawić się z nią ostatecznie. Rozpiąłem rozporek jednym ruchem i kiedy sięgnąłem do koronkowych majtek, zaskoczony rozpocząłem badanie nieznanej faktury... Pociągnąłem lekko, zgniotłem w dłoni i nieprzytomny z podniecenia podniosłem wzrok. Kiedy się ocknąłem, ujrzałem zezowatą panią Krysię, która z w stylonowym, kwiecistym fartuchu przypatrywała mi się z ciekawością i konsternacją:

- Panie Andrzeju, niech pan puści mojego mopa!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn