Praca w bibliotece miejskiej nie dawała Gabrieli satysfakcji. Jako nastolatka marzyła o podróżach i zwiedzaniu świata. Niestety utknęła w prowincjonalnym miasteczku i zmuszona była do oglądania wciąż tych samych twarzy...
Miała odbyć tylko staż i wyjechać do Wrocławia, gdzie czekała na nią praca tłumaczki w dobrze prosperującej firmie. Niestety, choroba matki, niska samoocena i brak asertywności spowodowały wypalenie. Nie walczyła. Pogodziła się z szarą rzeczywistością i z obojętną miną witała nowy dzień.
Do pracy wkładała zawsze granatową garsonkę i białą bluzkę, wyprasowaną tak mocno, że kołnierzyk rozciąłby skórę. Na nogach czarne czółenka w niemodnym fasonie i torebkę z wyprzedaży. Gabriela miała w sobie tyle seksu, co kosz z włóczką babci Zeni.
Jako trzydziestolatka nie miała wielu znajomych. W większości były nimi znudzone młode matki albo nieogarnięte życiowo sekso-maniaczki.
Z czasem pogodziła się ze swoim losem i polubiła pracę. Uwielbiała dotykać książek, utożsamiać się z bohaterami i wraz z nimi przeżywać życiowe problemy. Jednego, czego jej brakowało to miłość. Nie miała chłopaka, nie chadzała na randki i nie mówiła kocham cię. Podobał jej się chłopak z sąsiedztwa, ale wrodzona nieśmiałość powodowała paraliżujący strach i nigdy się do niego nie odezwała. Wiedziała tylko, że ma na imię Michał.
W pewien zimny listopadowy wtorek zobaczyła przez okno swojego przystojnego sąsiada z jakąś nastoletnią siksą wiszącą mu u boku.
Łzy złości i rozżalenia spływały miriadą kropli po policzku, a poczucie niesprawiedliwości targało sumienie.
- Dlaczego to nie ja? - krzyknęła do pustej czytelni, osunęła się na kolana i zaszlochała.
Opanowała się po chwili, wstała, wygładziła spódnicę i postanowiła pocieszyć się czytając jakiś romans. Stanęła przed półką i dotykając palcem grzbietów książek - mówiła:
- Gdyby tak Grey? - nie, był zboczony!
- A może Romeo? - nie, ciapowaty!
- Edward? - eee, znudził mi się!
Stała tak i stała i zastanawiała się nad wyborem książki i bohatera, kiedy zaskrzypiały drzwi.
Wychyliła się zza regału i zamarła. W przedsionku biblioteki stał Michał. Ubrany w dżinsy, rude mokasyny i skórzaną kurtkę - wyglądał jak model. Gabriela przełknęła ślinę, nieśmiało się uśmiechnęła i wyszła mu na spotkanie. Chciała się przywitać, ale on podszedł do niej, uchwycił dłońmi twarz i nie czekając na pozwolenie - pocałował. Gabriela nie mogła złapać tchu, nogi jej się trzęsły, serce kołatało w piersi, a puls niebezpiecznie przyspieszył.
Michał był coraz bardziej namiętny, głaskał ją po plecach, masował wnętrze ud i popychał w kierunku małej zielonej kanapy.
Gabriela zaczęła oddawać z pasją pocałunki, ocierać się o jego tors i wić pod wpływem pieszczot.
- Tak, kochanie - powiedział - pragniesz mnie, wystarczy wziąć sprawy w swoje ręce, właśnie tak.
Zdecydowanym ruchem zdjął z niej spódnicę i popchnął na kanapę. Gabriela poczuła ból. Był tak silny i pulsujący, że otworzyła oczy.
Rozejrzała się dookoła i dostrzegła, że siedzi pod regałem z romansami i powieściami dla młodzieży. Wyczuła na głowie wielkiego guza, który pulsował kiedy go dotknęła. Zrozumiała, że spadająca z najwyższej półki książka, uderzyła ją w głowę i straciła przytomność. Bolesna prawda uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. Nie było Michała... Spojrzała na powieść, która leżała na jej kolanach. Pierwsze zdanie na stronie brzmiało:
"Oczekiwanie, że coś miłego się wydarzy, to niemal połowa przyjemności"*
Miała odbyć tylko staż i wyjechać do Wrocławia, gdzie czekała na nią praca tłumaczki w dobrze prosperującej firmie. Niestety, choroba matki, niska samoocena i brak asertywności spowodowały wypalenie. Nie walczyła. Pogodziła się z szarą rzeczywistością i z obojętną miną witała nowy dzień.
Do pracy wkładała zawsze granatową garsonkę i białą bluzkę, wyprasowaną tak mocno, że kołnierzyk rozciąłby skórę. Na nogach czarne czółenka w niemodnym fasonie i torebkę z wyprzedaży. Gabriela miała w sobie tyle seksu, co kosz z włóczką babci Zeni.
Jako trzydziestolatka nie miała wielu znajomych. W większości były nimi znudzone młode matki albo nieogarnięte życiowo sekso-maniaczki.
Z czasem pogodziła się ze swoim losem i polubiła pracę. Uwielbiała dotykać książek, utożsamiać się z bohaterami i wraz z nimi przeżywać życiowe problemy. Jednego, czego jej brakowało to miłość. Nie miała chłopaka, nie chadzała na randki i nie mówiła kocham cię. Podobał jej się chłopak z sąsiedztwa, ale wrodzona nieśmiałość powodowała paraliżujący strach i nigdy się do niego nie odezwała. Wiedziała tylko, że ma na imię Michał.
W pewien zimny listopadowy wtorek zobaczyła przez okno swojego przystojnego sąsiada z jakąś nastoletnią siksą wiszącą mu u boku.
Łzy złości i rozżalenia spływały miriadą kropli po policzku, a poczucie niesprawiedliwości targało sumienie.
- Dlaczego to nie ja? - krzyknęła do pustej czytelni, osunęła się na kolana i zaszlochała.
Opanowała się po chwili, wstała, wygładziła spódnicę i postanowiła pocieszyć się czytając jakiś romans. Stanęła przed półką i dotykając palcem grzbietów książek - mówiła:
- Gdyby tak Grey? - nie, był zboczony!
- A może Romeo? - nie, ciapowaty!
- Edward? - eee, znudził mi się!
Stała tak i stała i zastanawiała się nad wyborem książki i bohatera, kiedy zaskrzypiały drzwi.
Wychyliła się zza regału i zamarła. W przedsionku biblioteki stał Michał. Ubrany w dżinsy, rude mokasyny i skórzaną kurtkę - wyglądał jak model. Gabriela przełknęła ślinę, nieśmiało się uśmiechnęła i wyszła mu na spotkanie. Chciała się przywitać, ale on podszedł do niej, uchwycił dłońmi twarz i nie czekając na pozwolenie - pocałował. Gabriela nie mogła złapać tchu, nogi jej się trzęsły, serce kołatało w piersi, a puls niebezpiecznie przyspieszył.
Michał był coraz bardziej namiętny, głaskał ją po plecach, masował wnętrze ud i popychał w kierunku małej zielonej kanapy.
Gabriela zaczęła oddawać z pasją pocałunki, ocierać się o jego tors i wić pod wpływem pieszczot.
- Tak, kochanie - powiedział - pragniesz mnie, wystarczy wziąć sprawy w swoje ręce, właśnie tak.
Zdecydowanym ruchem zdjął z niej spódnicę i popchnął na kanapę. Gabriela poczuła ból. Był tak silny i pulsujący, że otworzyła oczy.
Rozejrzała się dookoła i dostrzegła, że siedzi pod regałem z romansami i powieściami dla młodzieży. Wyczuła na głowie wielkiego guza, który pulsował kiedy go dotknęła. Zrozumiała, że spadająca z najwyższej półki książka, uderzyła ją w głowę i straciła przytomność. Bolesna prawda uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. Nie było Michała... Spojrzała na powieść, która leżała na jej kolanach. Pierwsze zdanie na stronie brzmiało:
Komentarze
Prześlij komentarz