Przejdź do głównej zawartości

Posmaruję jeszcze

- Od czego zacząć? - pomyślał Marek - mhmhmhm, pachnące masło morelowe, krem z wyciągiem z ylang ylang, a może balsam z oliwą z orzechów makadamia?







Chciał zrobić Gabrysi niespodziankę, rozochocić jej wspaniałe ciało. Namówić do namiętnych zbliżeń, gorącego dotyku i ekstatycznych uniesień. Uwielbiał jej gładkie, nawilżone i pachnące ciało. Kochał całować gładkie uda, jędrne pośladki i masować zmysłowe piersi. Był podniecony. Nie mógł się doczekać wieczora.


Kupił butelkę Dom Perignon i zmroził do odpowiedniej temperatury. Truskawki i jagody czekały w wielkiej oszronionej misie. Płatki róż rozsypane po pokoju upajały zmysły wraz z ciężkim zapachem piżmowych świec.

Zaplanował każdą minutę wspólnego wieczoru.
Miał poprowadzić wybrankę do materaca pokrytego karminową narzutą, położyć ją na łożu i obsypywać nagie ciało płatkami kwiatów. Głaskać, wodzić palcem po krzywiźnie uda, pieścić cudowną i miękką kobiecość. Kiedy byłaby już bliska spełnienia - dać oddech, podać lampkę musującego trunku i ochłodzić emocje.

Chciał wymasować piękne ciało oliwką i drażnić delikatną skórę piersi. Marzył o całowaniu i pogryzaniu płatków uszu, pieszczeniu kości obojczykowych i powolnej, namiętnej penetracji.
Ależ był podniecony! Niemalże czuł słono - słodki smak Gabrieli. Jej gorące wnętrze i zmysłowe spojrzenie mówiące: jeszcze! Nie miał zamiaru zaspokajać jej szybko. To ma być długa i słodka tortura. Chciał wznieść seks na wyżyny, doprowadzając do orgazmowego apogeum.
O tak! Planowanie było mocną stroną Marka!

Był przekonany o słuszności swej decyzji. Nie mógł jednak zachować się infantylnie i nie przygotować własnego ciała do seksualnych uniesień. Do przyjazdu kochanki brakowało jedynie godziny. To powinno wystarczyć na przygotowanie afrodyzjaków i łazienkowe ablucje.
Nie mógł zdecydować się na żaden ze specyfików leżących na półce. Po dłuższym namyśle, postawił na krem - żel, umieszczony w dużym, pięciolitrowym wiadrze.

Żel miał dziwną, ciągnącą się konsystencję. Zanurzał palce i powolnymi, okrężnymi ruchami nakładał na ciało. Dokładnie wmasował specyfik w mosznę i ruchami frykcyjnymi wtarł sporą ilość w fallusa.
- Och! - jęknął, ale opanował się i dokończył nacieranie ciała. Przyjemnie klejący i oślizły wszedł do sypialni i z dwoma kieliszkami szampana stanął przy drzwiach i czekał na Gabrielę.
Każdy centymetr ciała Marka drżał w nerowym oczekiwaniu. Skóra zaczynała się ściągać i piec, ale to wzmogło stan podniecenia i erekcję.
Usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych i szybkie kroki w kierunku łazienki.
- Cudowna godzino! Nareszcie! - uśmiechnął się do swoich myśli i czekał...
Czekał...
Czekał...
Kiedy otworzyły się drzwi, on przypominał posąg z Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud i ledwo ruszał powiekami. Gabriela zrobiła krok do przodu, dzierżąc w dłoni jakąś białą płachtę. Wytrzeszczyła oczy i ryknęła śmiechem:

- Już wiem, gdzie podział się krochmal do prześcieradeł!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn