Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Michalak - Kropla Nadziei

Katarzyna Michalak wzbudza bardzo wiele odczuć. Albo się ją uwielbia, albo nienawidzi, nie można zająć stanowiska pośredniego, bo się po prostu nie da. Autorka wielu powieści obyczajowych, romansów, książek o tematyce fantasy - rzec by można, że działa wielotorowo.



"Kropla nadziei" to ostatnia część trylogii mazurskiej. Przez wiele z Was czytana z wielkim zachwytem i wyczekiwana z utęsknieniem.

Wydawać by się mogło, że jeśli bohaterów obdarzy się wspaniałymi charakterami, nietuzinkowością i oryginalnym sposobem bycia to wystarczy i zaciekawi czytelnika. Odnoszę jednak wrażenie, że autorka lubi znęcać się nad swoimi wyimaginowanymi przyjaciółmi i zsyłać na nich wszystkie plagi egipskie i klątwy, po to by dosięgnęli dna, a potem podźwignęli się z kolan. 

Bohaterami ostatniej części sagi są trzej mężczyźni - Nataniel, Siergiej i Mateusz oraz córka Marty - Oliwia i Emilia, cierpiący i utyskujący na śmierć ludzie, zauroczeni doktor Martą Kraszewską, która odeszła na zawsze, pozostawiając ich w różnych stanach rozpaczy. 

Powieść jest pełna nadziei, mówi o tym, że życie może być piękne, że warto walczyć o własne szczęście i, że wszystko to co złe, w końcu się odwróci i zacznie się układać. Trzeba pokonać wiele nieprzyjemności i przeszkód, żeby w końcu znaleźć upragnione szczęście i stabilizację.

Wielowątkowość i mnogość zdarzeń czasami powoduje u czytelnika przesyt, ale koniec końców cała historia się wyjaśnia i wszystko spina jedną wielką klamrą. 

Katarzyna Michalak jest niepisaną królową polskich powieści obyczajowych, ma wierne rzesze zadowolonych czytelniczek, które z przyjemnością i niecierpliwością wyczekują kolejnych powieści. Lektura ta nie wymaga skupienia, nie jest wymagająca. Może poruszać, może wzruszać, ale jest lekturą łatwą, lekką i przyjemną. Nic przecież nie poprawia bardziej humoru niż historie ludzi, których nadzieja na lepsze jutro poprawia się z każdą przeczytaną literką. 

Jeśli więc lubicie nieskomplikowane i proste historie - to ta lektura będzie dla Was odpowiednia.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn