Przejdź do głównej zawartości

Cisza Białego Miasta – Eva García Sáenz de Urturi

Ta kilkusetstronicowa historia wyrwała mi z życia prawie trzy wieczory. I bardzo dobrze, bo wcale nie żałuję!
To kryminał najwyższych lotów, którego akcja umiejscowiona jest w hiszpańskiej Vitorii. Samo miasto i otaczające je mniejsze wsie są niezwykle malownicze i wyjątkowo piękne. W tym mieście jednak, w najważniejsze święta dzieją się okrutne rzeczy. Przed dwudziestoma laty, seryjny morderca popełnił osiem rytualnych morderstw, po dokonaniu których trafił do więzienia. Po wielu latach jednak, w wyjątkowo pięknych, ale też przerażających okolicznościach odnalezione zostają zwłoki pary dwudziestolatków. Okoliczności ich śmierci do złudzenia przypominają zamknięte śledztwo sprzed lat. Pytanie brzmi: kto zabija, skoro domniemany morderca przebywa w więzieniu?



Dwoje śledczych; Unai Ayala oraz Estibaliz Ruiz de Gauna są profilerami kryminalistycznymi. Zostają wezwani na miejsce zbrodni. W Starej Katedrze, archeolodzy natknęli się na nagie zwłoki dwojga młodych ludzi, którzy leżeli w pozycji horyzontalnej, dotykając swoich policzków dłońmi. Sprawa do złudzenia przypomina tę, którą zamknięto dwadzieścia lat wcześniej, a skoro poprzedni zabójca najpierw mordował niemowlęta, pięciolatków, dziesięciolatków i piętnastolatków, śledczy podejrzewają, że para dwudziestolatków to nie ostatnie ofiary mordercy i wkrótce pojawią się kolejne.

Morderca jest wyjątkowo skrupulatny, bowiem na ciałach ofiar nie ma żadnych śladów biologicznych, żadnych wskazówek, które pomogłyby śledczym w rozwiązaniu zagadek. Są tylko ślady na szyi świadczące o wprowadzeniu do organizmów środka odurzającego oraz pszczoły w ustach.

Sprawa jest złożona, wielowątkowa, ociera się momentami o legendy, wierzenia ludów zamieszkałych w górach oraz plotki i legendy powtarzane przez ludzi. Para śledczych ma bardzo trudną sytuację. Musi walczyć z pędzącym czasem, naciskającą na nich szefową, ciekawskimi dziennikarzami, przerażonymi mieszkańcami, ale przede wszystkim muszą powstrzymać dalsze zbrodnie. Nie mając jednak punktu zaczepienia, błądzą i popełniają szereg błędów, który kosztuje życie kolejnych ludzi.

Książka napisana jest w sposób złożony. Teraźniejsze śledztwo, przetykane jest retrospekcją wyjaśniającą współczesne wątki, dzięki czemu czytelnik ma moment oddechu w trzymających w napięciu scenach, ale też może samodzielnie złożyć fakty i w głowie ułożyć pozornie niepasujące do  siebie elementy układanki.

Powieść pochłania czas. Nie sposób się od niej oderwać! Wielowątkowość, poszlaki prowadzące donikąd oraz sieć intryg tkanych przez głównego podejrzanego powoduje, że czytelnik otrzymuje wyjątkowo mocny koktajl informacji, z których musi wyłowić te, które będą mu niezbędne. Autorka w cudowny sposób wprowadza w sceny chaos i nieoczywiste zwroty akcji, które z czasem prowadzą w ślepe uliczki, a czasem zostawiają maleńką, cienką nić, po której, delikatnie, krok po kroku dążymy do celu. Problem w tym, że trzeba się w te poszukiwania bardzo zaangażować i... myśleć. Jeśli więc w Waszych żyłach burzy się krew, a smykałka detektywistyczna nie pozwala o sobie zapomnieć, to nie odłożycie tej książki na półkę.

To bardzo mocna propozycja. Dawno nie czytałam z tak ogromnym zaangażowaniem książki. To kryminalny majstersztyk i pierwsza część trylogii. Jeśli pozostałe tomy będą tak smaczne jak ten pierwszy, to pierwsza stanę w kolejce do księgarni. To była nieprawdopodobna przygoda!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn