Przejdź do głównej zawartości

Marta Kisiel – Oczy uroczne

Przygody bandy dożywotników Marty Kisiel, cieszą oczy i pieszczą zmysły czytelników od kilku lat. Właśnie w tym roku, już lada moment, pojawi się trzecia część tej pysznej opowieści   Oczy uroczne. Wprawdzie nie jest to kontynuacja Dożywocia i Siły niższej, ale jest to powieść   klamra, która spina całą tę niezwykłą historię w zgrabną całość. Co ważne, najnowszą część można czytać osobno, ponieważ nieznajomość poprzednich książek nie wpływa na jej odbiór. 



Rzecz zaczyna się od opowiadania Szaławiła, które jest wstępem do całej historii. Poznajemy tam Odę Kręciszewską, olbrzymiego mężczyznę przypominającego wikinga, zwanego Rochem i ciapkowatego, rozkosznie sepleniącego czorta  Bazyla, który ucieka z czeluści piekielnych przed swym okrutnym ojcem i jak gdyby nigdy nic zadomawia się w koszu na pranie u pani doktor. Przypadek sprawia, że właśnie w miejscu, gdzie kiedyś stała Lichotka, Oda postanawia wybudować dom bez elektryczności, centralnego ogrzewania i wszelkich udogodnień technologicznych. W dodatku, dotychczas twardo stąpająca po ziemi kobieta, odkrywa, że jest wiłą, a Roch, który pomaga jej zawsze i o każdej porze  płanetnikiem. Dom wybudowano w dodatku w miejscu, w którym dzieją się rzeczy trudne do wyjaśnienia, rzeczy nie z tej ziemi, no bo właściwie z jej środka.

Okres świąteczno   noworoczny, to dla naszych bohaterów najgorętszy i najbardziej niebezpieczny moment w roku. Ludzie szaleją w sklepach, przygotowują się do świąt i sylwestra, a w ciemnym lesie blisko miasteczka, zaczyna łypać ślepiami zło, które powoli i z namaszczeniem próbuje zagarnąć dla siebie jak najwięcej ofiar i przywdziewając maskę serdeczności, naruszyć ład, w uporządkowanym dotychczas życiu Rocha i Ody.

Oczy uroczne nie są zabawną historyjką do poduszki, choć obecność sepleniącego czorta w zabawnym szaliczku może na to wskazywać. Jest to jednak jeden z niewielu jasnych momentów w powieści, kiedy serdecznie i z pełnym przekonaniem można się pośmiać. Reszta, mimo cudownej, fantastycznej otoczki traktuje o poważnych sprawach. Ta część przepełniona jest mrokiem, okrutnymi marami, szalejącymi nie tylko w pobliżu lasu i cmentarza, ale i w życiu. Ta opowieść obnaża ludzkie niedoskonałości, przywary, problemy, z którymi człowiek się boryka, pokazuje też jedną z gorszych wad ludzkości   pychę. Marta Kisiel w inteligentny sposób wytyka czytelnikowi fakt, że zło czyha na każdego i że uderzyć może w dowolnym czasie. I atakującym nie będzie wymyślona na potrzeby powieści banda złych, a człowiek, z którym mijamy się na ulicy lub mieszkamy po sąsiedzku. A być może my sami możemy stać się zarzewiem sporu. Podziały to najgorsza rzecz, jaka może spotkać ludzkość, ale w naszym idealnym i ułożonym życiu często nie ma miejsca na rozsądek. Jest za to mnóstwo zacietrzewienia, uporu i zero zdroworozsądkowego podejścia do wielu spraw. Autorka sprytnie wplata też tu pewien rodzaj morału, bohaterowie potrafią przyznać się do błędu i próbować go naprawić. Okazuje się, że kłótnie nie pomogą na dłuższą metę, ba!, pobudzają do nienawiści i skrajności, za to długie rozmowy, merytoryczne dywagacje oraz stosy literatury mogą tę kłótnię wywindować na wyższy poziom. Może warto zwrócić uwagę na to jak się do siebie odnosimy, jakich używamy argumentów w czasie sporów i zastanowić się czy na pewno mamy rację. Bo przecież kłócić możemy się też pięknie, tylko do tego trzeba dojrzeć.

Oczyska właśnie takie są. Dojrzałe, doskonale przemyślane i nieoczywiste. Autorka przepięknie wplotła w powieść ważne tematy, ale ozdobiła je tak kunsztownie i pomysłowo, że od lektury nie sposób się oderwać. Ostatnio, przy okazji Pierwszego słowa wspominałam, że Marta Kisiel szanuje swoich czytelników i zmusza ich do samodzielnego myślenia. W przypadku tej pozycji jest dokładnie tak samo i jak mawiał naczelnik z Kogla Mogla: To jest rewelacja! To jest rewelacja w skali całego kraju! Ja gratuluję pomysłu! Ja to będę lansował(a)!
Zatem nie zwlekajcie  Oczy uroczne już łypią, a niebawem pojawią się na sklepowych półkach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn