Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki Harry,ego Pottera. Zachwycałam się każdą literką, kibicowałam młodemu czarodziejowi i wzruszałam się razem z nim. Ta książka była tak świeża i inna od naszych rodzimych lektur, że do tej pory nie spadła ze złotego miejsca na moim podium ukochanych książek. Na drugim miejscu uplasowała się Sarah J. Maas ze Szklanym Tronem, a o trzecie aktualnie walczy pewna płomiennowłosa Riyah, która postanowiła zostać maginią we frakcji bojowej. Akademia Magii to było jej marzenie. Wiedzieć natomiast musicie, że ta szkoła nie ma absolutnie nic wspólnego z Hogwartem.
Piętnastoletnią Riyah poznajemy w momencie przystąpienia do nauki w najbardziej prestiżowej szkole magii. W szkole tej, na pierwszym roku uczy się niemalże setka dzieciaków, których marzeniem jest zostanie adeptem wybranej przez siebie frakcji; Uzdrawiania, Alchemii i Boju. Niestety, nauka tam nie należy do przyjemnych, ba, bywa bardzo niebezpieczna i kontuzyjna. Na pierwszym roku bowiem, młodzi uczniowie przechodzą prawdziwą szkołę życia. Śpią w barakach, ćwiczą i uczą się ponad swoje siły, walczą o to by wytrwać. Nagrodą jest wytypowanie po pięć osób do każdej z frakcji i zostanie jej adeptem. Riyah starać się musi podwójnie. Nie dość, że wybrała najbardziej wymagającą frakcję Boju, to jest zmuszona uzupełnić spore braki w nauce, jednocześnie pojawiać się na morderczych treningach, być dobrym strategiem i udowodnić, że człowiek wywodzący się z nizin społecznych jest godzien nauki w tej szkole i co ważniejsze – potrafi rzucać czary. Niestety pech chce, że jej rocznik skazany jest na obecność samego księcia Darrena (drugiego kandydata do tronu) i jego wysoko urodzoną narzeczoną Priscillę, która nie ułatwia dziewczynie i tak trudnego życia.
Cały pierwszy tom obserwujemy młodych ludzi i ich ciężką pracę w walce o marzenia, w drugim natomiast, w cudowny, skondensowany sposób przebiegamy przez pozostałe cztery lata nauki. Obserwujemy dojrzewanie Ryiah, jesteśmy towarzyszami jej zauroczeń, miłości i nienawiści. Każdy z bohaterów przechodzi swoistą przemianę, dorasta i robi to, co w jego życiu liczy się najbardziej. Wszyscy chcą pracować dla korony. To dla nich wyróżnienie, wieczna chwała, prestiż, ale dla ludzi wywodzących się z pospólstwa, to również lepsze życie i pieniądze. Jest to okupione straszną ceną, ponieważ bohaterowie dochodzą do kresu wytrzymałości, poznają swoje najsłabsze strony i przekonują się na ile wytrzymały jest ich organizm. W Adeptce więcej jest relacji między bohaterami, w fabułę wkrada się trudna miłość, która łamie serca i jest bezwzględna. Jesteśmy w stanie zmienić zdanie o niektórych postaciach, polubić ich, znienawidzić, albo zacząć podziwiać.
Miłość w tej powieści jest drugoplanowa. Nie należy do cukierkowych i miłych. Relacja między główną bohaterką, a księciem Darrenem momentami męczy emocjonalnie i wprowadza w głowie zamęt. Ale historia kończy się o tyle zaskakująco, że wzmaga apetyt na kolejne części i powoduje to nie znośnie uczucie, które często nazywamy kacem książkowym.
Nie doszukujcie się tutaj podobieństw do znanej brytyjskiej szkoły magii i czarodziejstwa. Otwórzcie głowy, wpuśćcie do nich tych kilku bohaterów i przeżyjcie z nimi pięć wyjątkowych lat. Przygotujcie się na to, że będzie pot, łzy, krew i mnóstwo czarów, które nie mają nic wspólnego z pięknymi patronusami. Bądźcie towarzyszami wszystkich adeptów, ich wzlotów, upadków, walki o własne marzenia. O tej serii będzie się długo mówiło, a ja i mój czytelniczy nochal jesteśmy tego pewni!
Komentarze
Prześlij komentarz