Przejdź do głównej zawartości

Rachel E. Carter – Pierwszy Rok i Adeptka

Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki Harry,ego Pottera. Zachwycałam się każdą literką, kibicowałam młodemu czarodziejowi i wzruszałam się razem z nim. Ta książka była tak świeża i inna od naszych rodzimych lektur, że do tej pory nie spadła ze złotego miejsca na moim podium ukochanych książek. Na drugim miejscu uplasowała się Sarah J. Maas ze Szklanym Tronem, a o trzecie aktualnie walczy pewna płomiennowłosa Riyah, która postanowiła zostać maginią we frakcji bojowej. Akademia Magii to było jej marzenie. Wiedzieć natomiast musicie, że ta szkoła nie ma absolutnie nic wspólnego z Hogwartem.



Piętnastoletnią Riyah poznajemy w momencie przystąpienia do nauki w najbardziej prestiżowej szkole magii. W szkole tej, na pierwszym roku uczy się niemalże setka dzieciaków, których marzeniem jest zostanie adeptem wybranej przez siebie frakcji; Uzdrawiania, Alchemii i Boju. Niestety, nauka tam nie należy do przyjemnych, ba, bywa bardzo niebezpieczna i kontuzyjna. Na pierwszym roku bowiem, młodzi uczniowie przechodzą prawdziwą szkołę życia. Śpią w barakach, ćwiczą i uczą się ponad swoje siły, walczą o to by wytrwać. Nagrodą jest wytypowanie po pięć osób do każdej z frakcji i zostanie jej adeptem. Riyah starać się musi podwójnie. Nie dość, że wybrała najbardziej wymagającą frakcję Boju, to jest zmuszona uzupełnić spore braki w nauce, jednocześnie pojawiać się na morderczych treningach, być dobrym strategiem i udowodnić, że człowiek wywodzący się z nizin społecznych jest godzien nauki w tej szkole i co ważniejsze   potrafi rzucać czary. Niestety pech chce, że jej rocznik skazany jest na obecność samego księcia Darrena (drugiego kandydata do tronu) i jego wysoko urodzoną narzeczoną Priscillę, która nie ułatwia dziewczynie i tak trudnego życia. 

Cały pierwszy tom obserwujemy młodych ludzi i ich ciężką pracę w walce o marzenia, w drugim natomiast, w cudowny, skondensowany sposób przebiegamy przez pozostałe cztery lata nauki. Obserwujemy dojrzewanie Ryiah, jesteśmy towarzyszami jej zauroczeń, miłości i nienawiści. Każdy z bohaterów przechodzi swoistą przemianę, dorasta i robi to, co w jego życiu liczy się najbardziej. Wszyscy chcą pracować dla korony. To dla nich wyróżnienie, wieczna chwała, prestiż, ale dla ludzi wywodzących się z pospólstwa, to również lepsze życie i pieniądze. Jest to okupione straszną ceną, ponieważ bohaterowie dochodzą do kresu wytrzymałości, poznają swoje najsłabsze strony i przekonują się na ile wytrzymały jest ich organizm. W Adeptce więcej jest relacji między bohaterami, w fabułę wkrada się trudna miłość, która łamie serca i jest bezwzględna. Jesteśmy w stanie zmienić zdanie o niektórych postaciach, polubić ich, znienawidzić, albo zacząć podziwiać. 

Miłość w tej powieści jest drugoplanowa. Nie należy do cukierkowych i miłych. Relacja między główną bohaterką, a księciem Darrenem momentami męczy emocjonalnie i wprowadza w głowie zamęt. Ale historia kończy się o tyle zaskakująco, że wzmaga apetyt na kolejne części i powoduje to nie znośnie uczucie, które często nazywamy kacem książkowym.

Nie doszukujcie się tutaj podobieństw do znanej brytyjskiej szkoły magii i czarodziejstwa. Otwórzcie głowy, wpuśćcie do nich tych kilku bohaterów i przeżyjcie z nimi pięć wyjątkowych lat. Przygotujcie się na to, że będzie pot, łzy, krew i mnóstwo czarów, które nie mają nic wspólnego z pięknymi patronusami. Bądźcie towarzyszami wszystkich adeptów, ich wzlotów, upadków, walki o własne marzenia. O tej serii będzie się długo mówiło, a ja i mój czytelniczy nochal  jesteśmy tego pewni!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn