Przejdź do głównej zawartości

Pani Bukowa – Weź się ogarnij

Nie znam osoby, która nie miewa dni słabości. Dni, w których najchętniej zanurzyłaby całe swoje śmiertelne ciało w puchu kołdry i nie wynurzałaby stamtąd nosa przez cały dzień. Albo nie. Jednak wychylałaby się nieco sięgając raz po raz po kieliszek z winem albo czekoladową pralinę. Macie tak czasem? Bo ja tak!


Pani Bukowa, czyli znana wszystkim postać z sołszialmidiów, postanowiła uratować nas wszystkich przed okropieństwami życia codziennego i stworzyła życiowy nieporadnik o tym jak zrobić, żeby się nie narobić oraz czasem zeżreć coś dobrego nie wzbudzając poczucia winy.

To druga część zabawnej książeczki dla dużych dzieci, które lubią czasem udawać, że zabawa w dorosłość to tylko problem przejściowy i w każdej chwili mogą powrócić do sielskiego dziecięcego życia. Tak naprawdę to można czasem zrobić skok w bok i jak nikt nie patrzy pokolorować obrazki, wyciąć zabawne sentencje i powiesić na tablicy korkowej, a potem, ukradkiem, złożyć mały samolocik i puścić go w ruch siłą rozpędzonej ręki. Myślisz, że ktoś popatrzy na Ciebie krzywo? Pewnie tak! Ale, ale... niech patrzą, a Ty się ciesz i poprawiaj swój nastrój, bo dlaczego nie?

Książka pełna jest przezabawnych sentencji, szalonych ilustracji i zadań, które można rozwiązywać ku serca pokrzepieniu. Autorka czasem pełni rolę doradcy – z przyjemnością wskazuje na co masz akurat ochotę i daje Ci do wyboru; albo sięgnij po czekoladę, albo czipsy, albo pooglądaj serial, a robota? No przecież sama się nie zrobi, ale też nie zając i nie ucieknie. 

Kilka błyskotliwych felietonów, które przecinane są uroczymi i śmiesznymi zadaniami, powodują, że humor popsuty w ciągu ciężkiego dnia w pracy poprawia się natychmiast, z głowy ulatują depresyjne myśli, a zastępują je nic nieznaczące zagadnienia z rodzaju; przecież nie jestem leniwa, tylko energooszczędna!

Drodzy Państwo, na odreagowanie stresu, na oplucie się przy kawie, na głupawe myśli, na wszystko – ta książka jest lekiem na całe zło tego świata. I pamiętajcie, że tylko humor i dystans nas uratują! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...