Przejdź do głównej zawartości

Rachel E. Marks – Ogień i kość

O świecie fantasy mogłabym rozmawiać godzinami. Pasjonujące jest to, w jaki sposób powstają wyimaginowane uniwersa, jak rozrastają się wraz z fabułą i pozostają w wyobraźni czytelnika. Rynek wydawniczy jest przesycony tego rodzaju literaturą, ale najważniejsze jest to żeby wśród tego tłumu wydobyć pozycje ciekawe i warte uwagi. Ogień i kość to mocna propozycja, ale ma swoje wady i o tym trzeba wiedzieć zanim się po nią sięgnie.


Główna bohaterka tej powieści to osiemnastoletnia Sage, dziewczyna, która po wielu latach tułaczek między kolejnymi rodzinami zastępczymi, ucieka z domu i próbuje samodzielnie rozpocząć życie. Szybko jednak okazuje się, że dziewczęce marzenia o samodzielności rozwiewają się jak wiatr, a bezdomność wcale nie oznacza wolności. Wciąż towarzyszy jej głód, nie ma gdzie spać, nie mówiąc już o higienie. Podstęp kilkorga przyjaciół sprawia, że Sage trafia do jednego z domów w Hollywood, a tam okazuje się, że jest zaginioną córką bogini ognia, o względy której walczyć będzie pięć domów. Co więcej, oznacza to, że nie jest śmiertelniczką, a półboginią.
Dziewczyna zostaje brutalnie wepchnięta w świat wampirów, wróżek, stworów rodem z mitologii, po to, by pod okiem przystojnego opiekuna Faelana poznać i okiełznać swój ognisty dar. Wiedza, którą musi przyswoić ma pomóc jej w wyborze rodu, w którym będzie żyła po wieki. 

Początek powieści przypomina nieco mało lotne książki dla nastolatek, którym w głowach jedynie kosmetyki, ciuchy i imprezy. Słownictwo i język jakim prowadzona jest narracja, w początkowej fazie powieści są bardzo proste i infantylne, przepełnione wszelkiego rodzaju młodzieżowymi zwrotami. Ta część, kiedy świat współczesny łączy się z mitologicznym to najbardziej chaotyczny dla czytelnika moment. Trudno połapać się w natłoku informacji, które serwowane są w solidnych i skoncentrowanych dawkach. Całe szczęście nie trwa to długo i w momencie pojawienia się pierwszej retrospekcji opowieść wygładza się, nabiera typowych dla tego gatunku elementów i wyjaśnia wszelkie niedogodności, które pojawiły się na początku.

Ogień i kość to romans utrzymany w klimacie fantasy. Postaci wykreowane przez autorkę to konkretne i bardzo uczuciowe osoby, dość wyraziste, ale kryjące w sobie tajemnice, które wyjaśniane są sukcesywnie wraz z rozwojem akcji. Tu nic nie ma jasnego wytłumaczenia, pewne wątki i sytuacje rozbudowują się wraz z fabułą niosąc czytelnikowi niezbędne informacje. Prawda jest taka, że ta lektura niebezpiecznie wciąga. A dzieje się to tak niepostrzeżenie, że można się ocknąć dopiero po kilku godzinach siedzenia w niewygodnym fotelu, z bólem karku i drżącymi rękami. 

Propozycja Rachel E. Marks to miła i nienudna lektura, która powinna spodobać się nastolatkom. Jeśli jednak ktoś, kto te piękne czasy ma już za sobą, ma ochotę na chwilkę zapomnienia, to będzie to pozycja idealna, a wiek to przecież tylko liczba. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn