Przejdź do głównej zawartości

Ewa Formella – Dziewczynka z ciasteczkami

 Lato nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Słońce pięknie przygrzewa, ale w powietrzu czuć jednak nadchodzącą jesień. I mimo, że zapachy dojrzałych jabłek, gruszek i śliwek miło łaskoczą w nos, to ja już wędruję myślami do grudnia i biorę potężne hausty powietrza przesyconego aromatem cynamonu i kakao.



Przenieście się do grudniowego Gdańska. Do jednej z kamienic, której mieszkańcy to prawdziwy charakterologiczny tygiel pełen indywiduów. Mamy tu uroczą starszą panią Krysię, która jest skarbnicą wiedzy o II wojnie światowej i niezwykle serdeczną osobą, mamy też pana Jerzego, zwanego Wejnem, zdziwaczałego staruszka, który nikogo nie lubi, jest oschły i nieprzyjemny. Jest też młoda mama – Izabela, przepracowana i depresyjna kobieta, Radek  wnuk Jerzego i....ona. Rezolutna kilkulatka Zosia, żywe srebro przepełnione empatią i wrodzonym gadulstwem.

To, co zadziało się w tej książce, to prawdziwa przedświąteczna magia. Ewa Formella wprowadziła do niej swego rodzaju baśniowość, zaczarowała opowieścią i otuliła miłością. W historię wplotła dziesiątki cudownych gdańskich legend i podań, wróciła we wspomnieniach do niebezpiecznego czasu wojny i opowiedziała o tym jak trudno żyło się pod okupacją. Wszystko to przełożyła na czasy współczesne i wskazała pewne uniwersalne prawdy, które winny nam wszystkim towarzyszyć przez całe życie.

Wspaniale rozpisane postaci, to klucz do dobrej historii. Te tutaj są nieprawdopodobnie kolorowe i swojskie. Przywodzą na myśl rodzinny dom, najbliższych i kojarzą się tylko z dobrem. Na uwagę zasługuje jednak pewna dziewczynka, która nierozerwalnie kojarzyła mi się z Shirley Temple w "Małej księżniczce". Przeurocza, krnąbrna i wyjątkowo gadatliwa Zosia, była najjaśniejszym punktem tej opowieści, dickensowskim dobrym duchem świąt, który potrafi zdziałać cuda.

Ewa Formella potrafi pisać o rzeczach trudnych w sposób bardzo elegancki. Pod płaszczykiem uroczej, świątecznej opowieści przemyca i morał, i podrzuca wnioski, które mogą stanowić wskazówkę do tego jak dobrze żyć i przede wszystkim co w tym życiu jest najważniejsze.

Zanurzcie się w tej niezwykłej historii i dajcie się namówić na kubek aromatycznego kakao. To będzie dobrze spędzony czas. Możecie mi zaufać.

Komentarze

  1. Lubię takie klimatyczne książki , gdzie tłem są święta. Mi się też bardzo podobała Wigilijna przystań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Nie słyszałam o tej książce. Zaraz sobie poszukam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...