Przejdź do głównej zawartości

Aniela Wilk – Eter

 Szczerze mówiąc obawiałam się tej książki. Miałam ochotę na thriller, ale ta okładka ciągle odciągała moje myśli od wnętrza i przez to broniłam się przed nią kilka dni. Bałam się, że romans zdominuje całą opowieść i wyjdzie jak zawsze przy tego typu mieszankach, czyli mdło. No cóż. Jak bardzo się pomyliłam i jak dobra to była książka, o tym poniżej.



Opowieść zaczyna się dość sztampowo. Dziewczyna z dużego miasta, trafia do karkonoskiej głuszy jako spadkobierczyni niewielkiego budynku. Jej najbliższym sąsiadem jest nieprzyjemny w obyciu, dość obcesowy mężczyzna, który robi wszystko, by z nikim się nie zaprzyjaźnić. Los jednak splata ścieżki tych dwojga, ale nie tak romantycznie jakby można było się tego spodziewać, bo wśród trupów i szalejącego w okolicy zwyrodnialca.

To było duże zaskoczenie! Szybko okazało się, że ta powieść nie ma nic wspólnego z tanim romansem, a jest solidnym thrillerem, który trzyma poziom od początku do końca. Fajna, rasowa historia, umiejscowiona w pięknych choć niepokojących okolicznościach przyrody, zaciekawia natychmiast. Duszny klimat górskiej miejscowości, specyficzni mieszkańcy i tajemnica wciąż odnajdywanych ciał, sprawia, że gęsia skórka to nieodłączny element przy lekturze.

Nie ma tu miejsca na opisy miłych dla oka widoczków i rozpływania się nad cudownością górskiej architektury. Są fakty. Rzeczowe, konkretne informacje budujące napięcie i odpowiednio regulujące poziom stresu. Bo, że on się pojawia, to tego możecie być pewni. 

Rzecz dzieje się w Szklarskiej Porębie i jej najbliższej okolicy. Dominuje tu tajemniczość i groza wyzierająca niemal z każdej szczeliny. Na miejscowość padł blady strach i powoli ludzie zaczynają zachowywać się dziwnie, co doprowadza do serii trudnych do wytłumaczenia zdarzeń.

Zastanawiacie się pewnie co z romansem. Otóż, jest. Trudno go pominąć. Jednak nie ma tu serduszek, lukru i miłosnych westchnień. Jest za to świetnie komponujący się z fabułą akt, który dodaje całej historii smaku, bez niepotrzebnych zapychaczy i obietnic ślubu. Stanowi genialne uzupełnienie i wprowadza do dość trudnego tematu odrobinę oddechu.

To naprawdę dobry thriller. I gdybym nie sugerowała się dość jednoznaczną okładką, pewnie przeczytałabym go wcześniej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...