Jeśli ktoś z czytających Adama Dzierżka wpadł na pomysł, że kolejna książka autora będzie trącała sztampą lub co gorsza będzie schematyczna – to zdziwi się szczerze, ponieważ ta powieść jest najbardziej nieoczywista z wszystkich przez niego wydanych.
Maks Mejza, były policjant, poturbowany przez życie i używki, zostaje prywatnym detektywem. Szybko jednak okazuje się, że to ciężka orka na ugorze, a pierwsza sprawa jest wyjątkowo paskudna.
Była to całkiem zmyślna historia. Fajny pomysł, niebanalne rozwiązania i wrzucenie do fabuły bohaterów o mało kryształowych charakterach, pozwoliło na silniejsze odczuwanie dusznego klimatu i bolesne doświadczanie, że zdegenerowani i na wskroś źli ludzie są wśród nas.
Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, żebyście nie tracili przyjemności z powolnego odkrywania kart, dlatego opowiem jedynie o tym, że jest to rasowy, mądry i przemyślany kryminał. Opowieść przedstawiono w przystępny sposób. Napisano go tak, by przez historię płynąć i wchłaniać ją jak gąbka, ale też bawić się w detektywa i próbować rozwikłać zagadki tuż przed głównym bohaterem.
Świetni bohaterowie, nienachalna narracja, mocne sceny i opisy zbrodni, ale i dość oryginalna fabuła, powodują, że ta książka jest niemalże nieodkładalna. Trudno przerwać lekturę, nawet jeśli czasem niepokój osiąga maksymalny punkt.
To dość mocna powieść sensacyjna czy też kryminalna, która szokuje nie tylko historią, ale też sposobem w jaki została przekazana. Czyta się ją błyskawicznie i z sercem w gardle, bo trudno przez tę historię przejść z lekkością. Polecam gorąco!
Komentarze
Prześlij komentarz