Przejdź do głównej zawartości

K.C. Archer – Instytut

O szkołach przygotowujących uczniów do pełnienia ważnych funkcji było już wiele powieści. Temat jest więc znany i chętnie wykorzystywany w przeróżnych projektach pisarskich. Instytut to też pewien rodzaj szkoły, ale jednak nieco mniej magiczny niż zwykliśmy czytać. Przed Wami pierwsza szkoła dla jasnowidzów, którzy nastolatkami byli już jakiś czas temu.



Instytut Whitfielda rekrutuje dorosłych, którzy w jakiś sposób pogubili się w swoim życiu, ale przejawiają pewne talenty parapsychologiczne, bardzo pożądane dla przyszłych agentów FBI. Szkoła jako ich ostatnia deska ratunku, obejmuje uczniów opieką, wyprowadza ich z długów, ale w zamian za to, jako absolwenci i wyuczeni jasnowidze – muszą pracować dla rządu USA. 

Wachlarz umiejętności parapsychologicznych jest olbrzymi. Mamy tu do czynienia z osobami czytającymi ludzkie lub zwierzęce umysły, ludźmi władającymi mocami wykraczającymi ludzkie pojęcie, wybitnymi specjalistami informatycznymi, pirotechnikami i innymi. Każdy z z uczniów jest cennym narybkiem w tej niezwykłej szkole, ale wszyscy razem, będą mogli stanowić armię trudną do pokonania.

To, czego się spodziewałam po tej książce, to fantastyka. Byłam niemal pewna, że będzie to solidna porcja fantasy, ukazująca naukę, a potem życie uczniów Instytutu. Cóż, zdziwiłam się, ponieważ otrzymałam trzy gatunki w jednym, czyli przygodówkę, kryminał i wspomniane wcześniej wątki fantastyczne. Nie jest to jednak w żadnym razie wadą. To miły i odżywczy zabieg, który dość przyjemnie tę powieść rozkręcił.

Główną postacią jest dość niepokorna i pyskata Teddy, ale to postaci drugoplanowe budują atmosferę miejsca, rozkręcają sceny i kierują fabułę w odpowiednim kierunku. Dzięki temu książkę czyta się z ciekawością i chęcią rozwiązania tajemnicy, która pojawia się w historii.

Ciekawa jestem, w którą stronę autorka skieruje swe myśli w drugim tomie. W jaki sposób wyjaśni subtelne niedopowiedzenia, z którymi zostawiła czytelnika, i czy pewne rzeczy w ogóle da się wyjaśnić.

Obiecująca część pierwsza pozostawia swego rodzaju niedosyt treści. Nie pozostaje więc nam nic innego jak czekać na drugi tom.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...