Przejdź do głównej zawartości

Oliwia Panek – w rytmie uczuć

 Różowa okładka, chłopak siedzący na kanapie, gitara, uroczy psiak i zasłuchana dziewczyna, wskazują jasno, że oto przed czytelniczką słodki romans, który ma za zadanie odprężyć i dać chwilę relaksu. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że cały zamysł rozjechał się tu niczym koła w przeładowanej przyczepce.



Jest to opowieść o dość znanej influencerce, która po utracie bliskiej osoby, stara się wyjść na prostą, pracując intensywnie i odwiedzając syna w szpitalu. Natomiast Reg jest chłopakiem, który zakochuje się w niej niemal od pierwszego wejrzenia i robi wszystko, by dziewczynę wyciągnąć z mroku.

Nim rozpocznę wyliczankę rzeczy, które się tu nie udały, wspomnę o tym, że Reg wyszedł autorce bardzo dobrze. Chłopak jest wyjątkowy, może nieco naiwny, ale bardzo uczuciowy, szalenie romantyczny i zabawny, szybko przestawiający własne potrzeby na potrzeby partnerki. I to w jaki sposób stara się o uwagę Aub jest bardzo intersujące i takie, jakie powinno być w romansach właśnie.

Kilka zabawnych scen i przepychanek słownych też zasługuje na pochwałę, nie kryję, że kilka razy udało mi się parsknąć. Niestety potem było już słabo, słabiej i najsłabiej...

Autorka miała fajny plan. Wymyśliła dziewczynę, byłą influencerkę, młoda kobietę w żałobie po utracie ukochanego, którą wpycha z sobie tylko znanych powodów do jakiegoś korpo, tak jakby wyżej wspomniany zawód był czymś na wskroś złym.  Jednocześnie jeździ też do szpitala do małego synka, który jest w śpiączce.

Dziwi tu zachowanie głównej bohaterki, która niby martwi się o dziecko, a przebywa z nim tylko kilka chwil. Że tuż po wyjściu ze szpitala chce go oddać własnej matce, z którą Aub ma bardzo trudne stosunki i nagle chce je naprawić, oddając jej pod opiekę syna. Że jako matka małego szkraba, który walczy o życie jest niekonsekwentna w swoich działaniach. Z jednej strony przedkłada wszystko ponad zdrowie i życie syna, ale jednak wybiera walkę o siebie. Nie czepiałabym się tego, gdyby była tu jakaś logika i konsekwencja. Trudno więc zrozumieć zachowanie bohaterki czy może wybór autorki. Bo historia chłopca, która prawdopodobnie miała trzymać tę opowieść jak kręgosłup, zachwiała się i rozwaliła i stała się jedynie mdłym tłem, bez którego ta historia byłaby chyba bardziej lekkostrawna.

Pojawia się tu też kilka niezrozumiałych zwrotów akcji, które Oliwia Panek wzięła chyba z powietrza. Szef, który w pierwszym rozdziale jest oschłym i wymagającym człowiekiem, niezbyt lubianym wśród pracowników, nagle okazuje się być zakochanym sztubakiem, który w tempie karabinu maszynowego wypluwa informacje o tym jakoby jego pracownica jest dla niego ważna. Kolejna rzecz, to była dziewczyna Rega. Powiedzieć o niej, że bohaterka i akcje z nią związane są nieprzemyślane i banalne to nie powiedzieć nic.

Dziwna to książka szalenie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...