Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Grzebyk – Pomiędzy nami tajemnice

 Czasami oceniam książki o okładce, bo wiele mówią o tym, co kryje się we wnętrzu. Oniryczna, subtelna i nostalgiczna okładka, wskazywała, że oto przede mną lekka powieść obyczajowa o utraconej miłości. Trochę w tym prawdy było, ale nie wszystko, bowiem ta powieść to strukturalna, wielopoziomowa historia o życiu i wyborach, których dokonuje się często pod wpływem chwili.



Jest to opowieść, która dzieje się w dwóch ramach czasowych; na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku i w roku 2022. Tuż po wojnie, do niewielkiej miejscowości posadowionej gdzieś w południowej Polsce dwie młode kobiety rodzą dzieci tego samego dnia. Krótko po narodzinach, rodzice jednego z dzieci giną w pożarze remizy strażackiej, a maluch zostaje pod opieką sąsiadów, którzy traktują go jako własne dziecko. W czasach współczesnych, jedna z młodziutkich dziennikarek otrzymuje od szefa i narzeczonego zlecenie napisania jako ghostwriterka biografii pewnego sportowca celebryty. Wyjeżdża więc w Bieszczady do miejscowości, którą doskonale znała jej rodzina...

Ta książka to doskonały przykład na to, że po latach los może rzucić człowieka tam, skąd jego bliscy niegdyś uciekali. A goniło ich i poczucie winy i to, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Historia jednak zatacza koło i drwi z przodków, ale też daje szansę na wybaczenie i odkupienie win.

Katarzyna Grzebyk napisała powieść wspaniałą. Cudownie poplątaną, pełną zagadek i niedomówień, łącząc ze sobą dwa zdawałoby się całkiem różne światy. Każdy element opowieści ze sobą współgra, nic nie jest tu przypadkowe, a postaci, które autorka rozrysowała po mistrzowsku, dzielnie stawiają czoła wszystkim trudnościom, które zostały dla nich przygotowane.

Gorąco polecam tę niezwykłą powieść. Gwarantuję Wam podróż w czasie i obcowanie z ludźmi szalenie honorowymi, ale też pogubionymi w swoich postanowieniach.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...