Przejdź do głównej zawartości

Ilona Ciepał-Jaranowska – Znajdziesz mnie wśród chmur

 W powieściach obyczajowych szuka się zwykle wytchnienia, czasem jednak trafiają się takie historie, które czemuś służą i warto, żeby czytelnik/czytelniczka na nie trafili. To tzw. książki drogowskazy, ale nie nakazujące, a sugerujące i podsuwające pewne rozwiązania. Tego rodzaju powieść zaserwowała Ilona Ciepał-Jaranowska, czym zaskarbiła sobie moją wdzięczność.



Jest to opowieść o młodej, szaleńczo zakochanej dziewczynie, której życie zmienia się diametralnie w momencie, kiedy jej ukochany ginie w katastrofie lotniczej. Kobieta nie może poradzić sobie ze stratą, popada w depresję, z której wyciągnąć ją mogą tylko najbliżsi i skrzętnie ukrywana pasja.

Opowieści o stracie, przeżywaniu kolejnych etapów żałoby i smutku, który temu towarzyszy zwykle są bardzo depresyjne i trudne w odbiorze. Ilona Ciepał napisała o tym z taką lekkością i niemal czułością, że lektura nie jest  ciężkostrawna i wymagająca. Owszem – wzrusza, daje też do myślenia, zwraca uwagę na fakt, że człowiek po stracie bliskiej osoby może odciąć się od świata, zanurzyć w depresyjnych odmętach własnych myśli i nie chcieć po prostu żyć, ale też daje nadzieję. Nadzieję na wyzdrowienie, powolne ale sukcesywne leczenie ran i dochodzenie do równowagi duchowej i fizycznej.

Autorka zwraca też uwagę na fakt posiadania rodziny czy przyjaciół, którzy po prostu są i w odpowiednim momencie czekają z wyciągniętą dłonią, by pomóc w powrocie do życia sprzed traumatycznych wydarzeń. Skłania tu uwagę czytelników także na zajęcie, które pomoże wyrzucić z siebie złość i frustrację i nie wiedzieć kiedy, może się stać swego rodzaju hobby.

Nie jest to powieść dołująca i depresyjna, choć może się taka wydawać. Ta historia pełna jest promyków nadziei na to, że po każdej burzy wychodzi słońce, trzeba tylko ją przetrwać! Polecam gorąco wszystkim, którzy stracili kogoś bliskiego i nie mogą ruszyć do przodu.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...