Przejdź do głównej zawartości

Elizabeth Jane Howard – Lata beztroski

 Mury angielskich bogatych posiadłości od zawsze były uwielbianymi wśród pisarzy tematami. To właśnie tam umiejscawiano fabuły najsłynniejszych i porywających dramatów, które do tej pory stanowią kanon literatury angielskiej. Elizabeth Jane Howard nie skupiła się jednak na ludzkich dramatach jako takich, a na życiu szlacheckiej rodziny na przestrzeni lat. I to spowodowało, że chce się więcej i więcej.



Pierwszy tom trylogii o rodzinie Cazalet stanowi wyborny wstęp do dalszych obserwacji tej rodziny, ich życia pełnego rautów i przyjęć, życia, którym kierują konwenanse i doskonała kindersztuba i w końcu życia nie pozbawionego trosk. Bo choć pieniądze i pozycja wiele znaczyły w ówczesnym świecie, nie oznaczało to, że problemy ich nie dotknęły. Wszystko to toczy się w ich pięknych posiadłościach pod okiem czujnej i oddanej służby.

Brzmi znajomo? Owszem. Nietrudno tu bowiem o podobieństwa do słynnej rodziny Crawleyów z Downton Abbey. Nie należy jednak tego traktować jako wyznacznik, ponieważ Cazaletowie mają tu do przekazania dużo więcej i robią to drobiazgowo.

Autorka zwraca uwagę nie tylko na zależności i różnice klasowe, które są tu bardzo widoczne, ale też na pewien rodzaj nonszalancji towarzyszący rozmowom o wojnie. Bo mimo tego, że mieszkańcy zdają sobie sprawę ze zbliżającego się wielkimi krokami militarnego okrucieństwa, zajmują się jedynie dywagacjami na ten temat i próbą rozstrzygnięcia tego, jak powinni reagować politycy.

W zasadzie wszystkiego tu po trosze. I mnóstwo postaci, które trzeba rozgraniczyć i przypiąć do odpowiednich klas. I problemów bogatych, ale też zmagań z codziennością ludzi pracujących jako służba.

Nie ma tu jednak porywów akcji czy niecierpiących zwłoki rozwiązań, a powolne i niemal ślimacze tempo, ukazujące wszystkie tajniki życia angielskich elit i nie tylko.

Wiele tu też o kobietach, ich roli przy boku mężczyzny i zmieniających się powoli czasach, do których chcąc nie chcąc będą musieli się dostosować.

To początek sagi, a nie powieść grozy, więc polecam do herbatki i tosta. Typowo po angielsku.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n