Przejdź do głównej zawartości

Marta Mrozińska – Bursztynowy miecz

 Wśród nałogowych czytelników często pojawia się takie stwierdzenie, że istnieje tzw. "klątwa drugiego tomu". Objawiać ma się to tym, że po pierwszym, zwykle wymuskanym do perfekcji tomie, pojawia się część nudniejsza, która jest jedynie wypełnieniem całości. Bo to w ostatniej części ma się dziać wiele, a ten ma być drogą prowadzącą do ostatecznego starcia. Cóż, w przypadku "Bursztynowego miecza" można tak to odbierać, jednak nie można zarzucić tutaj autorce braku pomysłu.



To kontynuacja przygód Bory, której nie szczędzi los. Mnóstwo tu magii, mieczy krzyżujących się w czasie walki, zaklęć i słowiańskich odnośników, które radują chyba najbardziej.

Ta książka to nie tylko fabularyzowana historia sprzed wielu wieków, ukwiecona starosłowiańskimi dialogami, ale też uniwersalna prawda o życiu i sile kobiet, które zawsze mogą na siebie liczyć. O tym, jak wiele musi przejść człowiek by zrozumieć pewne rzeczy i dojrzeć do pewnych faktów. Jest to też cudowna opowieść o trudnej miłości i niełatwych życiowych wyborach, nie do końca takich, jakie sobie wymarzyliśmy. To też kilka życiowych mądrości wplecionych w fabułę, ale podanych nienachalnie.

Zachwycające podania i ogromna dawka informacji o pradawnych wierzeniach, sprawiają, że fabuła nabiera rumieńców. A ta jest czasem nierówna, bo albo pędzi na złamanie karku, albo zwalnia i przez jakiś czas snuje się z wolna, ale summa summarum wypada dość dobrze i wszystkie wątki łączą się ze sobą tak jak należy.

Ta książka to przykład takiego fantasy jakie lubię. Pełna zagadek, które trzeba rozwiązywać wraz z bohaterami, otoczona magią, skomplikowaną, wielowątkową historią. 

Wspaniałe postaci, niebanalne dialogi,  garść słowiańskich wierzeń i absolutnie urzekające opisy tworzą nieprawdopodobnie pyszną powieść, o której mam nadzieję będzie głośno. Trzeba jedynie poczekać na kolejny tom przygód Bory. Jest to przygoda, którą będzie się miło wspominało. Warto dodać, że nie tylko młodzież będzie czerpała radość z tej lektury. Dorosły i twardo stąpający po ziemi nastolatek plus, również chętnie potowarzyszy bohaterom w ich szalonej wędrówce. Fajny pomysł, ładnie opowiedziany i zdecydowanie nienudny. Zajrzyjcie do baśniowej krainy płynącej magią i bijącej głośno słowiańskim sercem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...