Grudzień zobowiązuje! Na choinkę jeszcze za wcześnie, bombki są jeszcze poupychane w kartonach i oddychają rocznym strychowym kurzem, ale wszechobecny duch Świąt Bożego Narodzenia już puka w okno i zachęca do strojenia chałupy w jakikolwiek sposób. Dziś kilka słów o tym jak coś zrobić żeby się nie narobić i dodatkowo nie zbankrutować. Uczta dla oczu to bardzo ważna sprawa, ale na karpia w portfelu musi zostać.
Zaczęło się od tego, że wiedziona jakimś przymusem powędrowałam na strych. Tam, wśród starych garnków i tysiąca przeróżnych rupieci, znalazłam starą butlę do wina, w pięknym jasnozielonym kolorze. Pomyślałam, że takie cudo zmarnować się nie może i zatargałam ją do domu. Baniak stał na tym strychu ładnych kilka lat, więc był zakurzony jak rower w garażu Rydzyka. Ścianki w środku oblepiał osad, który świadczył o tym, że ku ogólnej uciesze byłego gospodarza, produkowano w nim wino marki wino, wprost z ogródkowej winorośli. Wyczyszczenie tego było nie lada wyzwaniem, ale odrobina wody, ryżu i detergentu załatwiła sprawę. Trzeba było tylko intensywnie potrząsać rzeczonym baniakiem przez godzinę.
Suszenie to tez żmudny proces, ale wystarczy obrócić taboret do góry nogami i woda swobodnie ścieknie ze ścianek. Do wyschniętego baniaka chciałam włożyć lampki kupione w Pepco za całe 9,90, ale nie zwróciłam niestety uwagi na fakt, że szyjka jest bardzo wąska i z moje plany poszły się paść bo kulki najnormalniej w świecie się nie zmieściły.
Wpadłam więc na pomysł, że poutykam inne lampki:
Pozostało jedynie przyozdobić butlę. Do tego celu użyłam wstążek z Biedronki za 4.99.
Efekt nie jest jakoś bardzo spektakularny, nie przypomina wymuskanych wnętrz Doroty Szelągowskiej, ale daje przyjemne światło i ociepla wnętrze:
Lampki z Pepco umieściłam w wysokim przezroczystym wazonie, który ustawiłam na parapecie:
Wyszarpałam jeszcze kosz wiklinowy, w którym była butla. Dziś wsypię do niego bombki i postawie przy kominku, a tuż przed świętami powieszę je na choince.
Komentarze
Prześlij komentarz