Przejdź do głównej zawartości

Adam Silvera – Syn nieskończoności

 Z ogromną przyjemnością wróciłam do czasów, kiedy zachwycały mnie magiczne stworzenia, dopingowałam głównym bohaterom w walce o siebie i przede wszystkim do momentu, w którym utwierdziłam się w przekonaniu, że z literatury młodzieżowej się nie wyrasta. Skonstatowałam, że nadal cieszy mnie tak bardzo i że odczuwam niesłychane ciągoty do poznania dalszej historii. Zatem, droga młodzieży, poznajcie Syna nieskończoności!

zdj. micapapillon95 z Pixabay


W najnowszej książce Silvera zaserwował czytelnikom opowieść o dwóch braciach bliźniakach, którzy wkraczają w dorosłość wśród otaczającej świat magii. Emil i Brighton, ogień i woda, różni ich wszystko, łączy braterska więź. Czy to wystarczy, by ją ocalić, czy zazdrość wpłynie na ich relacje i czy świat naprawdę jest taki jakim się wydaje? O tym przekonać się musicie sami, ale sądzę, że zwolenników urban fantasy, nie muzę do tego namawiać.

Adam Silvera nie bawi się niedomówieniami, by stworzyć nowe uniwersum. Krok po kroku, sukcesywnie i z rozmysłem, stawia solidne fundamenty, by wybudować potężne, funkcjonujące imperium, pełne magicznych stworzeń, legendarnych wojowników i wśród ego umieszcza wątek odwiecznej walki dobra ze złem.

Całość tej historii skrzy się wielobarwnymi i wielowymiarowymi postaciami. Mnóstwo tu legend, stworów, niezwykłych ludzi i opowieści o tym jak mógłby wyglądać świat, gdyby rządziły nim siły wyższe.

Autor zwraca ogromną uwagę na pewne procesy zachodzące w człowieku. Dużo tu o odkrywaniu swojego ja, o tym, że trzeba najpierw poznać i pokochać siebie, by móc pokochać kogoś innego. Mowa tu o szczęściu, do którego trzeba dążyć za wszelką cenę, ale i upadkach i wzlotach zdarzających się po drodze.

Z przyjemnością wrócę do tej historii przy okazji tomu drugiego. Niestety Adam Silvera zakończył tę część w taki sposób, że trudno będzie się z tej historii otrząsnąć. Polecam więc i mam nadzieję, że będziecie się bawić równie dobrze jak ja.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn