Przejdź do głównej zawartości

Pensjonat pod Świerkiem – Opowiadania

 Święta , święta i po świętach, ale jak to bywa, trzeba zrobić pewne podsumowanie, wszak jest już  początek roku, a w okresie międzyświątecznym wcale nie próżnowałam. Zatem dziś słów kilka o przyjemnej antologii, która umili Wam zimowy czas.



Każdy autor napisał po dwa krótkie opowiadania, dzięki czemu ten ładnie wydany tom dał czytelnikowi wybór, bo te historie można było czytać osobno i bez żadnej chronologii, ale też nie widziałam przeciwskazań do tego by czytać po kolei. Jedyną rzeczą, która łączyła wszystkie opowieści był fakt, że akcja rozgrywała się w uroczym górskim pensjonacie.

Można tutaj wyróżnić i przyjemne, obyczajowe historie, pojawiają się też kryminalne, przyprawiające o dreszcz, ale i romantyczne czy psychologiczne opowieści. Dla każdego coś dobrego, wszystko zależy od preferencji i nastroju jaki nam towarzyszy.

Jak zwykle, w tego rodzaju książkach, wybieram dwa opowiadania, które według mnie i moich osobistych kryteriów były najciekawsze. W przypadku tej antologii, na uwagę zasługuje Adrian Bednarek z nieco psychodelicznymi i niepokojącymi dwoma opowiadaniami, które atmosfery świątecznej mają tylko tyle, co w świerku w nazwie pensjonatu, ale za to są takie "bednarkowe" niepokojące i... krwiste.

Opowiadania czyta się szybko i z ogromną przyjemnością. Historie nie są przesycone mądrościami czy też teologicznymi wyznaniami. Są zabawne, urocze i niosące oryginalnego ducha świąt. Zaczytajcie się w nich. Wystarczą cztery kubki kawy lub gorącego kakao i od razu zrobi Wam się cieplej na sercu. Polecam! Serdecznie, bo to nie będzie stracony czas!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn