Kiedy skończyłam czytać Parafila, odczuwałam pewien niedosyt i smutek, że świetnie zapowiadająca się książka nie spełniła moich oczekiwań. I właściwie nie wiem dlaczego zabrałam się za kolejny tom z serii. Być może kierowała mną ciekawość, a możliwe, że jednak że siedzi we mnie jakiś masochistyczny diabeł i namawia do złego. Tym razem, tajemniczy Szeptacz miał rację, ponieważ nie żałuję, że przeczytałam drugi tom. Ba! Bardzo mi się podobał.
Tym razem Witek Weiner nie jest już cieniem uzależnionego człowieka w rozchełstanej koszuli. Teraz, mężczyzna jest w związku, wydaje mu się, że jest szczęśliwy i powoli wszystko wraca do normy. Niestety nie wszystko jest takie proste, ponieważ przeszłość daje o sobie znać. Helga prowadzi śledztwo w sprawie oskórowanego czteroletniego chłopca wepchniętego do okna życia. Witek wraca więc do łask i pomaga w ujęciu sprawcy. Niestety kłopoty to jego specjalność i przez przypadek trafia w samo oko cyklonu.
Ależ tu się dzieje! Jest wciąż narastające napięcie, nerwy, zaskakujące zwroty akcji i kompletnie inna struktura książki. Tutaj wszystko się zgadza. Nie ma miejsca na niepotrzebny chaos, nudne opisy, albo niczego nie wnoszące postaci. Teraz można spokojnie oddać się lekturze i płynąć przez tę historię bez zgrzytania zębami, że coś jest nie tak. Fabuła się klei, pozwala powoli rozwiązywać śledztwo i raz wyznaczyć dobry trop, a raz zabłądzić. I to jest kapitalna zabawa w kryminałach.
Rojny poprawił też swoich bohaterów, są teraz wyraźniejsi, jaskrawsi i ludzcy. Kapitalny Hanys, nadal świetna Helga, nawet Wiener jakiś taki ugładzony. To krok w dobrą stronę, zapowiadający, że w dalszych tomach będzie tylko lepiej. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Po niezbyt udanym Parafilu, Zwrotnik polecam z czystym sumieniem. Mięsisty, rześki i niebanalny. To jest taka książka, którą czyta się z przyjemnością!
Komentarze
Prześlij komentarz