Przejdź do głównej zawartości

Anna Wolf – Klątwa Berserkera

 Marzyła mi się lektura, która pobudzi zmysły, romans pełen niedopowiedzeń i tajemnic osadzony w czasach, o których teraz jedynie można przeczytać w podręcznikach do historii. Trafiłam na "Klątwę Berserkera" i pomyślałam, że to dobry znak, no bo powieść oznaczono mianem "romans średniowieczny", czyli, że prawdopodobnie wszystko się zgadza. No, nie do końca...



Fabuła toczy się w nieistniejącym nigdzie na mapach królestwie, które podzielone jest na pomniejsze ziemie zarządzane przez książąt. Bianca, młoda dziewczyna, obiecana jednemu z okrutniejszych mężczyzn jakich w życiu znała, wyrusza w długą drogę do swojego przyszłego męża w towarzystwie oddanego sługi. Niestety nigdy nie dociera na miejsce, gdyż seria niefortunnych zdarzeń kieruje ją wprost do zamku Istrel, księcia nazywanego potworem, bestią i diabłem wcielonym w jednym. Okazuje się jednak, że uczucie jest wiele silniejsze od wyglądu i Bianca szybko zdobywa serce człowieka i przełamuje klątwę wiszącą nad rodem.

Dziwna to była książka. Niestety, ze średniowieczem nie miała nic wspólnego, bo wszystkie aspekty charakteryzujące tę epokę zostały pominięte. Znalazło się tu jedynie kilka słów i zwrotów, świadczących o tym, że to ta a nie inna przestrzeń czasowa, a także obyczaje, które ilustrowały zależność kobiet od mężczyzn. Poza tym, nie znalazłam tam nic historycznego. Zaczęłam więc tę książkę traktować jako romans fantasy, bo dzięki temu treść nie kłuła mnie w oczy.

Mnóstwo tu zbieżności ze znaną baśnią o pięknej i bestii, można by tę historię nawet do niej porównać, bo wiele wątków się zgadzało. Niemniej jednak to romans jest tu najważniejszy. I trzeba przyznać, że chemia łącząca bohaterów była dość mocno wyczuwalna, ich historia fajnie się rozwijała i namiętność, która w końcu między nimi wybuchła była soczysta i dość frywolna. Niestety sam afekt nie wystarczy do zilustrowania historii, warto byłoby też podeprzeć się dialogami. A te niestety nie wnosiły do historii nic nowego. Były w zasadzie kurtuazyjnymi zwrotami, a nie mięsistymi potyczkami, które mogłyby dodać historii troche pieprzu.

Jeśli lubicie mało skomplikowane romanse, przepełnione testosteronem oraz historie o kobietach, które bezpśrednio podlegają we wszystkim mężczyznom, to podejrzewam, że ta książka Wam się spodoba.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn