Przejdź do głównej zawartości

Sarah Hogle – Miłosny układ

 Z pewnością pamiętacie film z Jennifer Lopez i niezastąpioną Jane Fondą, które w "Sposobie na teściową" wspólnie uprzykrzały sobie życie i wytaczały najcięższe działa, byleby tylko postawić na swoim. I nieprzypadkowo wspominam o tym obrazie, ponieważ w książce Hogle mamy szalenie podobny motyw, z tym, że tutaj oprócz potwornej teściowej, mamy do czynienia również z zadufanym w sobie synalkiem.



Naomi i Nicholas uchodzą wśród znajomych jako para idealna. Mimo wielu rzeczy, które ich różnią, wydają się pasować do siebie jak yin i yang. Niestety, za drzwiami ich wspólnego domu, nic już nie jest takie kolorowe. Dobrze zarabiający stomatolog traktuje swoją narzeczoną z góry, usiłując wkomponować ją do swojej rodziny, Noemi natomiast, niegdyś dziewczyna ciesząca się życiem, lubiąca się rozerwać, gra kogoś, kim tak naprawdę nie jest. I choć wszystko wskazywałoby na to, by młodzi się rozstali, to jednak rozpoczynają wojnę na argumenty i robienie sobie na złość. 

To nie jest zbyt skomplikowana książka. Świetnie nada się na wieczór przy lampce wina, po to by się odprężyć i pośmiać. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że to całkiem udana komedia. Ilość niemal kuriozalnych pyskówek i scen jest tak olbrzymia, że nie raz i nie dwa przewrócicie oczami. Poza tym rosnące pomiędzy bohaterami napięcie oraz punkt kulminacyjny, powodują, że czas spędzony na lekturze można uznać za dość fajny.

Książki nie czytało się źle. Ba, ładny język i niezbyt skomplikowane sceny powodowały, że powieść pochłonęłam błyskawicznie i bez żadnych przeszkód. Romans nie gra tu pierwszych skrzypiec, choć niewątpliwie jest ważnym elementem tej powieści. Tu największa rolę odgrywają emocje i to one głównie kierują bohaterami.

Polecam jako niezobowiązującą i lekką lekturę do poduszki.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...