Przejdź do głównej zawartości

Bohdan Waszkiewicz – Golimistrz

 Zacząć należy od tego, że Geralt z Riwii jest jeden. Koniec. Kropka. I jeśli już to mamy wyjaśnione, to teraz należy spojrzeć na najnowszą propozycję od Bohdana Waszkiewicza z czystą głową. Zdaję sobie jednak sprawę, że podczas lektury, nie raz i nie dwa będzie Wam na myśl przychodził Wiedźmin, ale starajcie się ją porzucić i dać jegomościowi carte blanche.



Golimistrz jest człowiekiem bez przeszłości. Właściwie wiadomo o nim tyle, że jest golibrodą wciągniętym do królewskiej armii. Dzięki wrodzonemu sprytowi, wyćwiczonemu bicepsowi i sprawnemu manewrowaniu brzytwą, mężczyzna zyskuje przychylność króla Mara, dla niepoznaki otwiera zakład z usługami fryzjerskimi, a od czasu do czasu bierze udział w szalenie niebezpiecznych misjach, które  kończą się źle jedynie dla stworów wyłażących ze swoich gawr, by niszczyć, gwałcić i mordować.

Mości Brzytew jest postacią tajemniczą i nieobliczalną. Doskonale radzi sobie zasadami panującymi w królestwie, manewruje pomiędzy zleceniodawcami, wybierając dla siebie najlepszą opcję i absolutnie nie jest wierny jednemu człowiekowi. Z niebywałą lekkością potrafi odgadnąć co będzie dla niego najlepsze i bezwzględnie, acz z wdziękiem, pozbywa się kolejnych problemów. A wiedzieć trzeba, że jego najwięksi wrogowie to plejada słowiańskich stworów, o istnieniu których nie mieliście pojęcia.

Wygląda na to, że Bohdan Waszkiewicz przewertował wszystkie dostępne słowiańskie bestiariusze w poszukiwaniu najbardziej groteskowych stworów jakie kiedykolwiek opisano. Dzięki temu zabiegowi, dał literackiego pstryczka w nos wszystkim tym, którzy do tematów słowiańskich podchodzą szalenie poważnie. Autor stworzył tu tak szalone stado stworów, że nie sposób się nudzić. Niektóre są obrzydliwe, inne odpychające, a jeszcze kolejne okrutne czy rubaszne i seksualnie niebezpieczne. Wszystko to sprawia wrażenie jakby samozwańczy czyściciel zła wszelakiego walczył z bandą komediowych przebierańców.

Pyszna była to lektura. Przygodowa, nienudna i pełna czarnego humoru. Nie brakowało w niej ani krwi, ani trupów, ani nawet intryg. Zajrzyjcie do tego wspaniale dziwacznego uniwersum i nie zapomnijcie naostrzyć brzytew. Tu będą Wam potrzebne!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...