Przejdź do głównej zawartości

Colson Whitehead – Rytm Harlemu

 Czy można połączyć arcyciekawy styl literacki, muskający łagodnie oko wprawnego czytelnika z naprawdę dobrą opowieścią, która jest czymś w rodzaju guilty pleasure? Okazuje się, że tak! I Colton Whitehead zrobił to z rozmachem. A, że pyszna była to opowieść i zaskakująca jednocześnie – opowiem poniżej.



Trzeba Wam wiedzieć, że jest to świetny kryminał w stylu retro, umiejscowiony w dusznym, amerykańskim klimacie Harlemu, który bynajmniej nie kojarzy się tutaj z klubami jazzowymi, a li i jedynie z gangsterką, paserami i obecnością tzw. nieuczciwych typów. Jest to opowieść o właścicielu sklepu meblowego, który tylko z pozoru jest człowiekiem kryształowo czystym i godnym zaufania. Tak naprawdę to oszust i człowiek utrzymujący kontakty z miejscowym półświatkiem.

Ta powieść złożona jest z kilku historii dziejących się na przestrzeni lat. I choć wydaje się, że są różne, to jednak łączą się ze sobą. Oprócz soczystej i wartkiej opowieści, można się tu też doszukiwać pewnych ważnych dla społeczeństwa prawd. Dużo tu mowy o tym do czego prowadzą kłamstwa, intrygi, ale też ślepe ufanie ludziom, którzy na nie absolutnie nie zasługują. 

Whitehead brutalnie ukazuje wyraźny podział narodowościowy. Zaznacza jak mocno zakorzeniony był rasizm i jak ludzie nie chcieli się wyrwać z tego stuporu, trwając przy swoich zgniłych poglądach.

To, co zachwyca w tej powieści, to wspaniała znajomość Nowego Jorku, dokładne, wręcz drobiazgowe koordynaty, które pokazują gdzie i w którym miejscu dzieje się akcja. I choć człowiek, który nie był nigdy w NY nie będzie znał topografii miasta, to jednak opisy pomogą mu wczuć się w klimat miasta i tętniącego w nim życia w XX wieku.

Powieść Whiteheada to zabawa konwencją,  ale też solidna porcja rzutkiej i niekonwencjonalnej fabuły z wielką porcją krytyki społeczeństwa amerykańskiego. To przykład powieści doskonałej w swej formie i jakości jaką posiadają jedynie wybitni literaci. Warto ją czytać po stokroć!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...