Przejdź do głównej zawartości

Carolina de Robertis – Cantoras

 Czymże jest kobiecość? O tym, można by dywagować godzinami, a i tak temat nie zostałby wyczerpany, ponieważ kobiecość przybiera różne formy i nie da się jej zakwalifikować w żaden sposób. Jest emocjonalna, uczuciowa, sensualna, ale czasem brutalnie szczera, zawadiacka, odważna, etc. Może być też pełna muzyki, tak jak w przypadku "Cantoras". Bo muzyka też jest kobietą!



Opowieść osadzono w Urugwaju, w latach, kiedy homoseksualizm i wszelkie (brzydko mówiąc) "odchyły od normy" traktowane były jako zbrodnia. Kilka kobiet, wyjeżdża wspólnie do tajemniczej chatki, gdzie powoli odkrywają się na nowo. Zaczynają czuć, oswajać się ze swoją seksualnością, kochać i marzyć, by żyć w miejscu, gdzie nikt nie będzie im zaglądał do łóżek.

Ta książka, to cudowna historia o rozwoju emocjonalnym, uczuciowym, o dbałości o siebie i najbliższych. To piękne, długie i gustowne opowiadanie o miłości, która ma prawo się wydarzyć, bo przecież każdy człowiek na nią zasługuje. Ale mimo, że ta na wskroś subtelna historia, obraca się wokół postaci wyjątkowych i pięknych, to zwraca też uwagę na aspekt polityczny. Trudny, bezduszny, pełen patriarchalnych przekonań, pielęgnowania i wypychania na pierwszy plan męskości.

Nad życiem tych pięciorga kobiet wisi dramatyczny wręcz los, który tylko czeka, by pokrzyżować im plany i zwalić im się na głowy niczym szalony jeździec apokalipsy. Los przepełniony torturami, nieludzkim, potwornym traktowaniem i wrzaskiem o zwrócenie uwagi na prawa człowieka.

"Cantoras to kobiety, które śpiewają". I tutaj śpiewają o wszystkim tym, co widzimy nawet teraz we współczesnym świecie. O tym, że miłość jest miłością i nie ma różnicy czy jest to uczucie do osoby tej samej płci, czy nie.

To trzeba przeczytać, bo takich wartościowych, pięknych i wzruszających powieści wszystkim nam potrzeba!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...