Przejdź do głównej zawartości

Kate Morton – Zapomniany ogród

 Rozpływam się za każdym razem, kiedy wezmę do ręki którąkolwiek z powieści Kate Morton. Umie jak nikt malować słowem i zachwyca niemal każdym zdaniem. Dzięki temu z dziką przyjemnością pochłaniam jej kolejne powieści i zaczytuję się do ostatniej kropki.



Zapomniany ogród to rześka saga o trzech pokoleniach niezwykłych kobiet, które oprócz więzi rodzinnych łączy także tajemnica.  Tylko czasem zdarza się tak, że ktoś kiedyś głęboko ukryje prawdę, ponieważ miał ku temu ważny powód i dochodzenie do celu może okazać się niezwykle bolesnym doświadczeniem. I o tym muszą przekonać się bohaterki.

Kate Morton z rozmachem i po mistrzowsku nakłada kolejne warstwy powieści, misternie i z pietyzmem nakłada różne czasy i przestrzenie, co daje szeroki kontekst i pięknie wprowadza w fabułę. Autorka zachwyca wielowymiarowymi opisami, przeplata je z historiami swoich postaci i gładko ilustruje wszystko dialogami. I choć początkowo może wydawać się, że powieść jest chaotyczna, to jednak po kilku rozdziałach szybko okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda i wyłania się z niego szalenie interesująca historia.

Trudno byłoby jednoznacznie ocenić tę powieść. Wątki obyczajowe bowiem, przeplatają się tu z baśniowymi, magicznymi, są też sceny pełne trwogi i niepokoju, ale też przepiękne, niemalże liryczne opisy. Jest więc to cudownie pomieszana powieść, która zachwyca swoją oryginalnością. 

Oprócz tego, że autorka wyśmienicie operuje słowem pisanym, obdarza też ogromnym szacunkiem innych piszących. Wielokrotnie w powieści wskazuje bajki i baśni jako źródło mądrości i przekazywania trudnych treści. 

Polecam tę płynną, przepiękną i momentami oniryczną powieść. To gratka dla wszystkich kochających czytać i zachłystujących się każdym słowem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...