Przejdź do głównej zawartości

Adam Faber – W przeklętą godzinę

 Czy ta przepyszna trzytomowa saga Rodziny Bies mogła mieć lepsze zakończenie? Absolutnie nie! Droga młodzieży, przed Wami zwieńczający serię tom, w którym dzieją się rzeczy różne i... pozagrobowe, rzecz jasna!



Na czytelników czeka tym razem zakochana, szalona babcia, Sat, mający tak silne przeczucie, co do jednego z chłopaków, że nie może się uspokoić, a jego siostra Draga, zostaje wplątana w aferę miłosną Agrei, choć wcale nie ma na to ochoty. Wszystkie te przygody doprawione solidną dawka magii, czarów i uczuć łączących rodzinę i mamy historię niebanalną, przyprawiającą o salwy śmiechu ale i dreszcze strachu.

Adam Faber nie zawiódł. Pięknie zakończył historię, którą tak pieczołowicie tworzył przez ostatnie kilka lat. Dopilnował najdrobniejszych szczegółów, rozwinął swoje postaci, stawiał przed nimi przeszkody, które wydawały się nie do przejścia, ale powodowały, że zawsze mieli wybór. Manewrował bohaterami w sposób taki, w jakim dorastający młodzi ludzie uczą się na własnych błędach. No, może oprócz babki Agrei, bo ta postać jest kolorowym ptakiem w całej opowieści i jest osobą absolutnie niereformowalną.

Jak zwykle czytelnik ma szansę nasycić oczy świetnymi dialogami, mięsistymi ripostami i scenami, które wpisują się w nie idealnie. Nic tu nie jest przypadkowe, wszystko jest przemyślane i rozpisane tak, że zachwyca.

Polecam tę niezwykła historię fanom fantasy, osobom lubiącym magię oraz tym, którzy robią dobry pożytek z wyobraźni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn