Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Grabowska – W kolorze krwi

 Katarzyna Grabowska nie daje się zaszufladkować. Kombinuje z różnymi rodzajami literatury i rozwija się, dając czytelniczkom mnóstwo satysfakcji, bo jej książki ani nie nudzą, ani nie są sztampowe. Nawet pisząc obyczajówkę, autorka świetnie potrafi właśnie tę sztampę ominąć. Dziś krótko o historii fantastycznej, którą u tej pisarki cenię najbardziej.



Rzecz rozgrywa się w dziewiętnastowiecznej Anglii, w pewnej hrabiowskiej rodzinie, w czasach niezwykle trudnych dla kobiet. Elizabeth Westmoore wraz z bratem Lucasem, po utracie ukochanych rodziców, zaszywają się na prowincji, by odpocząć od blichtru i londyńskiego życia towarzyskiego. Niestety wieś opętana jest strachem przed tajemniczą bestią, która brutalnie i krwawo morduje mieszkańców wioski. Szybko okazuje się, że tajemniczy potwór to człowiek, a właściwie istota człekopodobna, która jest obiektem przepowiedni pewnej nawiedzonej zielarki z lasu.

Można by rzec, że autorka zaczerpnęła pomysły ze "Zmierzchu" Stephanie Mayer. Mnóstwo tu podobnych wątków i niuansów łączących te dwie pary. Różnią się w zasadzie jedynie tym, że Edward i Bella to dwoje introwertyków, a Roderick i Elizabeth to dość krewkie postaci dość szorstkie w obyciu. 

Wielokrotnie łapałam się na tym, że porównuję te dwie powieści, ale początkowo, miały ze sobą wiele wspólnego. Dopiero później, kiedy fabuła nabierała rumieńców, kolejni bohaterowie pokazywali swoje bezwzględne oblicza, okazywało się, że Katarzyna Grabowska miała na tę historię dość oryginalny pomysł. Nie bała się trudnych, szokujących i niewygodnych w odbiorze scen. Zaryzykowała, postawiła wszystko na jedną kartę i brutalnie wtłoczyła do tej opowieści okrucieństwo, strach i ból. Zabieg ten kompletnie zmienił odbiór tej opowieści. Zaskoczył i spowodował, że cała historia zaczęła doskonale ze sobą współgrać, a wynikające z niej wątki poboczne dały nadzieję na kolejne niepokojące tomy.

I mimo, że to fantastyka z odrobiną romansu i miłosnych uniesień, to jednak sceny grozy budziły mój największy podziw. Rozpisane dramatycznie, bezwzględnie i obrazowo, ale z zachowaniem kultury języka.

Jeśli wydaje się Wam, że przed Wami książka z okładką świadczącą jednoznacznie o literaturze erotycznej, to mylicie się bardzo. Fakt, że wprowadza ona w błąd, ale za to jaka niespodzianka czeka wewnątrz! Czytajcie!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn