Przejdź do głównej zawartości

Jessica George – Maame

 Niejednokrotnie mamy styczność z kimś, kto ma toksyczną relację ze swoją rodziną, toleruje jej roszczeniowość, bierze na siebie większość obowiązków, a poczucie winy wywołane przez najbliższych to wierny towarzysz niedoli. Osoba ta nie myśli o sobie, często jest zahukana, sfrustrowana i depresyjna, a postawienie siebie na pierwszym miejscu to rzecz w jej mniemaniu kuriozalna, a wręcz nieosiągalna. Dziś więc krótko o Maddie, która była taką osobą, ale udało jej się wyszarpać dla siebie kawałek tortu z napisem: "własne życie".  I wyszła na tym dobrze, doświadczając wszystkich elementarnych podstaw funkcjonowania na tym łez padole, począwszy od porażki, poprzez czułość, romantyczność, aż do tragedii i powolnego budowania poczucia własnej wartości.



To niezwykle ciepła, przenikliwa i poruszająca wszystkie czułe struny powieść o kobiecości, która głęboko skrywana, w końcu wystawia głowę z twardej skorupy i zaczyna oddychać pełną piersią, dając jej właścicielce przestrzeń na to, by wreszcie zacząć żyć.

Jest to historia warstwowa, która rozwija się razem z główną bohaterką. Wiedzieć należy, że "Maame" w ojczystym języku Twi oznacza kobietę odpowiedzialną. A to bardzo ważne dla Maddie, która w momencie, kiedy myśli o sobie, zaczyna odnosić wrażenie, że to krótkie słowo może ją definiować, a także powodować, że rodzina tak ją właśnie postrzega i taką chce ją widzieć.

Czytelniczki i czytelnicy tej powieści, zderzą się tutaj z różnicami kulturowymi. Mamy tu zestawienie współczesnego, wolnego życia w Londynie z pewnymi zasadami panującymi w Ghanie, z której to pochodzą rodzice głównej bohaterki. W tym podwójnym życiu Maddie stara się znaleźć równowagę, a jej zmagania w poszukiwaniach są niezwykle barwne i czułe. 

Nie jest to jednak powieść niestrawna czy ciążąca na czytelniku ze względu na emocje. Jest to historia dowcipna i płynna, ale nie pomijająca ważnych tematów. Jest to opowieść, dzięki której możemy poczuć się jak powiernicy tajemnic głównej bohaterki i wraz z nią przeżywać wzloty i upadki.

To szalenie angażująca powieść, która tkwi głęboko w sercu, ale opowiadająca o miłości, rodzinie, przyjaźni i czułości do samej siebie, do dążenia do życiowej równowagi i w końcu zaakceptowania tego kim się jest.

Cudowna, skomplikowana i czuła powieść. Taka jak jej główna bohaterka. Polecam z pełną mocą mej kobiecości.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n