Ach, jakże mnie ta powieść ucieszyła. Omamiła wspaniałym literackim językiem, cudowną, nieprzejaskrawioną historią i choć czasem towarzyszyła mi też gęsia skórka, to jako całość daje tyle emocji, że wystarczy na całą jesień.
Jest to opowieść o Jenny, która wraz z rodzicami przeprowadza się z Ameryki do Anglii. Trafiają do starego, pięknego domu. I choć początkowo dziewczyna nie jest zainteresowana tym, co dzieje się wokół niej, to wkrótce zdaje sobie sprawę z tego, że w murach starego domostwa, jest ktoś, kto przebywa tutaj od kilku stuleci. I mimo swej eterycznej i zdaje się "lotnej" postaci, zaprzyjaźnia się z Jenny, co daje początek ekscytującym, ale i czasem przerażającym przygodom.
Autor zaserwował tutaj cały wachlarz emocji. Czytelnik jest zaciekawiony, zaintrygowany, czasem przechodzi go dreszcz strachu, a innym razem ulgi. Beagle wspiął się na wyżyny i przedstawił taki koncentrat emocji, który zwala z nóg. Bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, zmusza do myślenia, tłumaczy, przedstawia problem, ale nie daje gotowych rozwiązań. I to jest w tym szalenie intrygujące i miłe. Trzeba pomyśleć, by się lepiej czytało. I ja to lubię!
Powieść charakteryzuje się rozległymi i pieczołowitymi opisami, których jest tutaj bardzo dużo. Drobiazgowe tłumaczenie lub wyjaśnianie czytelnikowi niuansów architektonicznych, przyrodniczych lub wizualizacja danej postaci, czy opowiadanie o stworach mniej lub bardziej magicznych, zajmuje tu dużo miejsca, ale dzięki temu zabiegowi, każdy element fabuły nabiera wyrazu i staje się niemal namacalny.
Wspaniała, magiczna i przygodowa historia, którą naprawdę trudno odłożyć!
Komentarze
Prześlij komentarz