Przejdź do głównej zawartości

Joanna Jurgała-Jureczka – Kossakowie. Wachlarz.

 O Kossakach pisze się tak: Krakowska gałąź rodu to znacząca rodzina artystyczna, której cztery pokolenia wyraziście odznaczyły się w kulturze i nauce polskiej. Malarska dynastia Kossaków ilustrowała swym talentem dzieje narodu polskiego - powstania narodowe, epopeję napoleońską, walki I wojny światowej. Również w poezji i literaturze ukazywali patriotyzm i umiłowanie do ojczyzny. Joanna Jurgała-Jureczka skupiła się jednak na kilku wydawało się mniej istotnych elementach towarzyszących życiu słynnej rodziny, a jednak łączących ze sobą tych ludzi.




Wydawać by się mogło, że znajdziemy tu potężną dawkę informacji o kolejnych z rodu Kossaków, solidnie doprawionych ciekawostkami, ploteczkami i opowiadaniami o ich barwnym życiu. Owszem, trzeba przyznać, że jest ich tu całkiem sporo, ale forma w jakiej zostały podane nie do końca mi odpowiadała, choć pokładałam w niej spore nadzieje.

Postanowiłam więc potraktować tę niewielką objętościowo książkę jako obyczajówkę z elementami biograficznymi. Wtedy przez historię właściwie łatwo było przebrnąć, bez czepialstwa i stawiania sobie pytań co by było gdyby, lub; dlaczego nie ma w tej książce tego czy owego. I ta forma winna być w przypadku tej książki obowiązkowa, bowiem zdaję sobie sprawę, że wielbiciele słynnej rodziny Kossaków spodziewali się czego innego, ale osoby, które przez przypadek na tę powieść się natknęły, być może zechcą poszerzyć wiedzę na ich temat. A przecież książek na ich temat jest mnóstwo, więc jest w czym wybierać.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n